niedziela, 26 sierpnia 2018

Nie ma krów na słońcu

Naukowcy dopiero niedawno odnaleźli w archiwach dotyczących tajemniczej śmierci dziewięciorga alpinistów to zdjęcie. Zrobiono je na kilka godzin przed tragicznymi wydarzeniami. Widać na nim wyraźnie zarys około 2,5-metrowego stworzenia

W góry Uralu wyruszyła radziecka ekspedycja Igora Diatłowa. Burze śnieżne, kilkumetrowa pokrywa białego puchu i temperatura spadająca nawet do –20°C przysporzyły sporo kłopotów dziewięcio osobowej ekspedycji w północnej części Uralu. Jej członkowie z trudem torowali sobie drogę przez Cholat Sjakl, czyli w języku lokalnego plemienia Mansów - Górę Umarłych. Znajdują się na zalesionym wschodnim zboczu góry (przełęcz nazwano później imieniem dowódcy wyprawy Igora Diatłowa) w pobliżu szczytu Otorten (co w języku miejscowych oznacza mniej więcej tyle, co "Nie idź tam"). Zginęli w nocy 2 lutego 1959 roku.
Gdy wbrew wcześniejszym uzgodnieniom do 20 lutego członkowie wyprawy nie dali znaku życia, rozpoczęła się szeroko zakrojona akcja poszukiwawcza. Minął jednak prawie tydzień, zanim ekspedycja ratunkowa odkryła opuszczony obóz. - To, co tam zobaczyliśmy, zmroziło nam krew w żyłach - opowiadał kierujący śledztwem Władimir Korotajew. Namiot był rozcięty od środka, ślady stóp prowadziły w dół zbocza, w kierunku pobliskiego lasu. Pod jedną z sosen ekipy ratownicze natknęły się na zwłoki dwóch mężczyzn. Obaj, rozebrani do bielizny, siedzieli w śniegu. Między skrajem lasu a obozem znaleziono troje kolejnych zmarłych, w odległości kilkuset metrów od siebie. Dopiero ponad miesiąc później odkryto cztery pozostałe ciała - pod pokrywą śniegu w leśnym wąwozie.
Wyniki sekcji zwłok zniknęły w archiwach KGB, gdzie zostały utajnione na prawie trzydzieści lat, a pod naciskiem przedstawicieli rządu kierujący dochodzeniem Lew Iwanow musiał wkrótce wstrzymać swoje prace. Przez trzy lata nikt nie miał wstępu na Przełęcz Diatłowa. Według raportu, u dwóch ofiar tragedii wykryto poważne pęknięcia czaszki, u dwóch innych stwierdzono liczne złamania żeber, a jedna nie miała języka. "Takich obrażeń nie mógł spowodować człowiek. Wywołała je siła porównywalna z oddziałującą na ludzkie ciało w czasie wypadku samochodowego" - wyjaśnił lekarz wykonujący sekcję zwłok, Borys Wozrożdenny.
Jeśli członków wyprawy naprawdę zabiło jakieś nieznane nauce stworzenie, dlaczego w śniegu nie znaleziono śladów jego stóp, tylko te pozostawione przez ofiary? I dlaczego żadna z nich nie miała widocznych ugryzień ani zadrapań?


Po raz pierwszy o zagadkowym zwierzęciu wspomniał w książce o historii naturalnej, wydanej w 1776 roku, francuski mnich Proyart. Opisywał on mokele-mbembe jako hybrydę słonia, hipopotama i lwa, z szyją żyrafy oraz ogonem wielkiej żmii. Sam Proyart nie spotkał tego potwora, ale widział jego ślady. Ich średnica wynosiła prawie metr!
Na początku minionego stulecia o mokele-mbembe pisał Carl Hagenbeck, właściciel firmy, która handlowała dzikimi zwierzętami z  ogrodami zoologicznymi. Przedstawiał go jako płaza zamieszkującego jezioro Bangweulu. Tubylcy opowiadali, że mokele-mbembe żywi się hipopotamami, a nocami wychodzi na brzeg.
Podczas wyprawy badawczej, zorganizowanej w 1913 roku przez niemieckiego kapitana Ludwiga von Steina sporządzono szczegółowy opis zwierzęcia: długa szyja, jeden ząb, wielkością przypominający róg, szarobure umaszczenie, skóra bez łusek oraz ogon jak u  krokodyla. Chodziły słuchy, że kiedy mokele-mbembe napotyka na swej drodze łodzie, atakuje płynących w nich ludzi i zabija ich, ale nie zjada, ponieważ żywi się jedynie roślinnością. Za jego podstawowy przysmak uznawano lianę z białymi kwiatami i owocami przypominającymi jabłka. Jako dowód tubylcy wskazywali wydeptaną przez zwierzęta ścieżkę, prowadzącą do miejsca, w którym rosły wspomniane pnącza.
Ciekawe wydają się wspomnienia Eugene’a Thomasa, który był misjonarzem w Kongu w latach 50.  zeszłego wieku. Thomas twierdził, że dwukrotnie widział to stworzenie. Brzeg jeziora Tele zamieszkiwało plemię Bangombe, które zbudowało palisadę, żeby mokele-mbembe nie przeszkadzał im w  łowieniu ryb. Pewnego razu potworowi udało się przedostać przez ogrodzenie. Członkowie plemienia zabili go, a Thomas był tego świadkiem. Tubylcy dźgali monstrum dzidami i naśladowali ryki rannego zwierzęcia, potem zaś upiekli je nad ogniem i zjedli. Jednak wkrótce wielu z  nich zmarło wskutek zatrucia. Wtedy też narodził się wśród nich zabobonny strach przed tym stworem.
W 1981 roku do Konga została wysłana amerykańska ekspedycja. Jej kierownikowi udało się sfotografować bestię, a  nawet nagrać na taśmę jej głos. Jednak uczeni z Uniwersytetu w Kalifornii nie potrafili sklasyfikować ani wyglądu, ani głosu zwierzęcia. Doszli więc do wniosku, że mają do czynienia z istotą nieznaną dotychczas nauce.
Po tym, jak jeden z mieszkańców wioski nad jeziorem Tele poinformował o spotkaniu z mokele-mbembe, kongijscy uczeni zorganizowali w to miejsce ekspedycję z Marcellinem Agnagną na czele. Opowiadał on potem, że zwierzę znajdowało się w stanie silnego pobudzenia, rozbijało ogromne grudy ziemi i  łamało drzewa, a kiedy się zmęczyło - odpoczywało w wodzie.
Gdy członkowie ekspedycji wraz z tubylcami wyszli na brzeg jeziora Tele, zobaczyli, że nad powierzchnią wody wystaje głowa osadzona na długiej szyi, podobna do łba żmii. Usłyszawszy ludzkie głosy, zagadkowe stworzenie zaczęło powoli zanurzać się pod wodę. Trwało to ok. 20 minut.
Udało się ustalić pewne anatomiczne szczegóły zwierzęcia. Czarna, wilgotna potylica, brązowa szyja, oczy jak u krokodyla oraz szeroki (ok. 3 metrów) tułów świadczyły o podobieństwie do brontozaura.
Jego opisy prawie dokładnie pokrywają się z  charakterystyką dinozaurów nazywanych zauropodami. Niektórzy uczeni uważają za zupełnie prawdopodobne, iż w niedostępnych i  słabo zaludnionych miejscach zachowały się zwierzęta reliktowe, od dawna uważane za wymarłe. Ale jak udało im się przetrwać do naszych czasów?
Kiedy cała Ziemia przeżywała kolejne epoki lodowcowe, które doprowadzały do wyginięcia wielu gatunków zwierząt, klimat Czarnego Lądu przeszedł jedynie niewielkie zmiany. Dlatego jeśli gdzieś na planecie ocalały prehistoryczne zwierzęta, to właśnie tam.


Wiem, że jestem wyjątkowy, chociaż mojej żonie nie do końca się to podoba - mówi 42-letni Naresh Kumar. Mężczyzna twierdzi, że za pożywienie służy mu... prąd.
- Kiedy czuję głód, a w domu nie ma nic do jedzenia chwytam za przewody elektryczne. Prąd jest dla mnie jak pożywienie. Po 30 minutach jestem nim najedzony - twierdzi Hindus
- Mogę dotykać różnych urządzeń - telewizorów, pralek, lodówek, a nawet falowników - i nie tylko nic mi się nie stanie, ale wręcz podtrzymam tym swój poziom "naładowania". Myślę, że około 80 procent mojego ciała składa się teraz z energii elektrycznej.
Nareshowi kontakt z elektrycznością sprawia nie lada przyjemność. Mężczyzna jest też zdania, że bez prądu czułby się osłabiony - i to nawet po zjedzeniu normalnego posiłku. Bez ogródek przyznaje, że jego "śniadaniem" jest trwające 10 minut chwycenie się za kabel, który daje mu - i to dosłownie - "kopa" na resztę dnia...


Coś poruszyło się w pobliżu obozu geologów na pustyni Gobi. Jeden z nich poszedł sprawdzić co się dzieje i za chwilę umierał w konwulsjach. Pozostali twierdzą, że widzieli zwierzę, które wyglądało jak końskie jelito, pluło jadem i raziło prądem.
Pierwsze wzmianki o tym niezwykłym robaku w języku angielskim pojawiły się w książce profesora Roya Chapmana Andrewsa z 1926 r. zatytułowanej On The Trail Of Ancient Man. Występuje na najgorętszych terenach (piaszczyste wydmy i doliny, porośnięte saksaułem), wychodząc jedynie po deszczu na zwilżone podłoże w okresie czerwiec-lipiec. Przez okres zimy oraz niskich temperatur zakopuje się w piasku i śpi.
Nomadzi z Mongolii opowiadają o przypadku stada wielbłądów, które natknęło się na robaka śmierci. Gdy jedno ze zwierząt dotknęło tajemniczego stwora, nagle padło martwe. Większość doniesień o spotkaniach tego kryptozwierzęcia wskazuje na to, że jakikolwiek kontakt z nim grozi śmiercią.
Materiały zebrane przez czeskiego kryptozoologa Ivana Mackerle wskazują na to, że czerwie występują w południowej i zachodniej części pustyni Gobi. Przez większość roku pozostają w hibernacji. Miejscowi twierdzą, że można je spotkać tylko w czerwcu i lipcu. Podają również, że gdy się poruszają, na piasku widać wyraźny ślad.
Jeśli chodzi o sposoby uśmiercania ofiar przez robaka, wspomina się oplucie jadem lub porażeniem prądem elektrycznym. Ta cecha jest najdziwniejsza, bo wszystkie znane obecnie zwierzęta, wykorzystujące impuls energetyczny to organizmy żyjące w wodzie, która jest dobrym przewodnikiem elektryczności. Jeżeli robak śmierci rzeczywiście istnieje i zabija przez porażenie prądem, to najprawdopodobniej generuje elektryczność nie wewnątrz, ale na zewnątrz siebie, na przykład poprzez tarcie.

Na początku stycznia 1974 roku Skunk Ape widziano na południu USA. Ogromne stworzenie z łatwością oderwało głowę źrebięciu na jednym z rancz, po czym uciekło w nieznanym kierunku. Mniej więcej w tym samym czasie Richard Smith jechał jedną z ulic miasteczka Fort Lauderdale. Nagle na jezdni, tuż przed jego samochodem, pojawił się wielki czarny człowiek. Kierowca nie był w stanie zahamować na czas i potrącił "pieszego".  Kiedy Smith wyszedł z auta, jeszcze bardziej się przeraził. Pod kołami jego pojazdu leżała człekokształtna istota o  wzroście około dwóch metrów. Była rozjuszona, najpewniej wskutek bólu. Niefortunny kierowca rzucił się w stronę samochodu i szybko odjechał z miejsca zdarzenia. Jednak jeszcze długi czas słyszał ryczenie potwora.
Skunk Ape widział wielebny S.L. Watley, który akurat spacerował w  lesie nieopodal drogi. Według jego słów stojące nieruchomo pomiędzy drzewami stworzenie miało minimum 2,4 metra wysokości, zaś jego ciało pokrywała gęsta, ciemna sierść. Jedynie płaski pysk z szerokim nosem oraz głęboko osadzonymi oczami był pozbawiony szczeciny. Nie istniały żadne podstawy ku temu, by nie wierzyć w świadectwo pastora kościoła baptystów. Duchowny był znany w okolicy i powszechnie szanowany.
W 1993 roku Jeff Leitner, inżynier w jednej z firm będących częścią Centrum Kosmicznego imienia Johna F. Kennedy’ego, wraz z żoną i ośmioletnią córką wracał od krewnych drogą nr  407 niedaleko Titusville. Nagle w świetle reflektorów zobaczył - jak mu się wydawało - wielką małpę ze zjeżoną sierścią. Ręce i nogi stworzenia były nieproporcjonalnie długie, zaś sposób poruszania bardzo przypominał chód małpy. W związku z tym pomylenie zwierzęcia z niedźwiedziem było po prostu niemożliwe. Olbrzym kroczył po drodze, nie zwracając uwagi na samochód. Potem nieoczekiwanie zniknął w przydrożnych zaroślach.
Najbardziej poszczęściło się byłemu oficerowi wywiadu Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, stojącemu później na czele dużej jednostki straży pożarnej - Vince’owi Doerrowi. Mężczyzna zawsze i wszędzie nosił ze sobą aparat fotograficzny. Dzięki temu mógł robić zdjęcia tuż po wypadku lub w trakcie pożaru i w 1997 roku miał możliwość uwiecznienia oddalającego się w stronę bagien stworzenia będącego najprawdopodobniej Skunk Ape. To najsłynniejsze, jak dotychczas, zdjęcie tajemniczej małpy.
We wrześniu tego samego roku pewną rodzinę mieszkającą w  pobliżu parku narodowego na Florydzie obudziło stukanie w  okno oraz szczekanie pitbulli, które, jak wiadomo, do szczególnie strachliwych nie należą. Kiedy domownicy wyszli z domu, żeby sprawdzić, co się stało, poczuli okropny smród, podobny do woni padliny, a potem zobaczyli ogromne człekokształtne stworzenie pokryte ciemnobrązową sierścią, które na dwóch nogach oddalało się od ich domostwa. Kiedy zwierzę zrównało się z drzewem pomarańczowym, stało się jasne, że są tej samej wysokości. Roślina, jak twierdzili, mierzyła wówczas 2,4 metra.


czwartek, 23 sierpnia 2018

Na drodze stoi jedynie emocjonalny ból



A CO JEŚLI SIĘ UDA?' - ile razy dziennie zadajesz sobie to pytanie?


WYMAGAJ!
GOŃ SIĘ I SZANTAŻUJ SIĘ DYSONANSEM!
ŻYCIE TO NIE PRÓBA GENERALNA – POWTÓREK NIE BĘDZIE!
POZBĄDŹ SIĘ ILUZJI SKOMPLIKOWANEGO ŚWIATA!
ŻADNEGO OPIERDALANIA SIĘ I ŻADNEGO BYCIA PIZDĄ!
NA CO SIĘ TAK BARDZO OSZCZĘDZASZ?
NA ŻYCIE WIECZNE?


wysoki poziom satysfakcji = niski poziom motywacji
motywacja do zmiany = nietolerancja tego co jest


To JAK wydajesz swoje pieniądze i to DLACZEGO je wydajesz – oto Twoja codzienna „medytacja”.
Oto Twój finansowy mindfulness.
Szanujesz je? Inwestujesz? Chronisz?
Czy rozpieprzasz, pogardzasz i ignorujesz?


You get everything you have courage to ask for
The problem is we don't ask for enough
DID I ASK FOR EVERYTHING I WANTED TODAY?


"Zakończę więc spostrzeżeniem (...) że lepiej być śmiałym niż ostrożnym, gdyż fortuna jest jako niewiasta (...) i pozwala ona nad sobą panować zuchwałemu raczej niźli tym, co do pracy biorą się z rezerwą. Jest więc ona zawsze, jak niewiasta, miłośniczką ludzi młodych, bo też oni są mniej ostrożni, bardziej dzicy i z większą czelnoscią jej rozkazują."
- Machiavelli, Książę, rozdział XXV.



sobota, 11 sierpnia 2018

The beast among Y-haplogroups


Indeed, to date, the Pontic-Caspian Steppe is the only region where both R1a and R1b have been found in ancient remains from the same sites dating to the Mesolithic, Neolithic and Eneolithic. Balto-Slavic is considered far more closely related to Indo-Iranian than to Celtic, which is generally seen as a sister branch to Italic. Therefore, if Balto-Slavic and Celtic derive from a homeland on the Pontic-Caspian Steppe, then logically this is also where we should look for the origins of Indo-Iranian and Italic.

Early R1b Copper Age Migrations


- Mesolithic Eastern European foragers belonging to basal clades of R1a do not show any South Asian or even Near Eastern ancestry, so it's likely that R1a is native to Eastern Europe and surrounds
- If R1a is native to Eastern Europe then it can't also be native to South Asia, which is not only thousands of miles away, but also ecologically a different world
- The most common R1a subclades in the world today, R1a-M417 and one of its main daughter branches R1a-Z93, appear in Late Neolithic and Bronze Age European pastoralist groups (Corded Ware, Srubnaya and closely related peoples) that harbor high levels of Eastern European forager ancestry and no signs of South Asian admixture
- Practically 100% of the R1a in South Asia today belongs to the R1a-Z93 subclade, which, based on full Y-chromosome sequencing data, looks like it began expanding rapidly only during the EBA, eventually making its way to South Asia, and this is in line with the available ancient DNA evidence
- In South Asia, R1a and ancient steppe admixture peak in groups that speak Indo-European, including Indo-Aryan, languages, suggesting that both are genetic signals of the Indo-European expansions into the Indian subcontinent

Remarkably, it's possible to basically lay out the history and phylogeny of R1a in Europe using just three R1a samples from the paper. This can't be a coincidence.
    - Mesolithic Hunter-Gatherer from Karelia: R1a (xM198)
    - Late Neolithic Corded Ware pastoralist from Germany: R1a (M198, M417, xZ282)
    - Late Bronze Age Urnfielder from Germany: R1a (M198, M417, Z282, Z280)
What we can see there is the progression from a basal R1a in pre-Neolithic Northeastern Europe to a derived R1a in late prehistoric Central Europe. The derived R1a is actually R1a1a1b1a2, which is by far the most common subclade of R1a in Europe today, and closely related to the Asian and Indo-Iranian-specific R1a1a1b2.

~6.800 p.n.e.
Bracia Grimm twierdzili, że zebrane przez nich baśnie sięgają nawet pierwotnych wspólnot indoeuropejskich. Tak wygląda drzewo ewolucyjne baśni wg Tehrani i Silva. Szczególnie bogata rodzina bałtosłowiańska:
Na szczycie mamy baśnie, które obecne są nie tylko w tradycjach europejskich, ale i azjatyckich, i takie właśnie uważa się za najstarsze - praindoeuropejskie. Po wyeliminowaniu wpływów międzykulturowych Tehrani i Silva wyłonili cztery takie bajki magiczne:
· ATU 328 The Treasures of the Giant (najpopularniejsza wersja: Jaś i magiczna fasola)
· ATU 330 The Smith Outwits the Devil (jedna z polskich wersji: O starym kowalu, co śmierć i diabły zwodził — legenda z okolic Rabki)
· ATU 402 The Animal Bride (u Grimmów: O biednym młynarczyku i kotce)
· ATU 554 The Grateful Animals (u Grimmów: Biały Wąż i Królowa Pszczół).
Metody statystyczne pozwoliły ustalić, że wśród tych czterech wyraźnie najwyższe prawdopodobieństwo zachodzi dla bajki ATU 330, opisywanej zwykle jako Kowal i diabeł.
To wniosek bardzo istotny i ekscytujący, ale i problematyczny. Ekscytujący dlatego, że bajka o kowalu, który dostał od diabła zdolność łączenia metali wyraźnie łączy się z początkami epoki brązu (autorzy badań łączą typ ATU330 z epoką brązu). I właśnie z tego powodu w streszczeniach tej analizy jej wyniki zostały „dopasowane" do epoki brązu.
Sęk jednak w tym, że analiza filogenetyczna i filogeograficzna wskazuje, że rozpad wspólnoty środkowoeuropejskiej i zachodnioeuropejskiej nastąpił ok. 6800 lat temu, więc nawet europejskich bajek nie można ograniczyć do 6000 lat. Tehrani i Silva wyraźnie wskazują, że bajka ATU 330 to bajka praindoeuropejska. Według stosowanej przez nich metodologii wspólnota praindoeuropejska istniała ok. 7500 lat temu. Przestała istnieć ok. 7000 lat temu.
W 2013 w magazynie Antiquity wydawanym przez Cambridge University Press ukazała się publikacja naukowa, która wskazuje, że najstarszy dowód na początek epoki brązu pochodzi z serbskiego Plocznika i datowany jest na 6650 lat. Filogenetyka baśni może stanowić dodatkowy argument, że epokę brązu trzeba by cofnąć do V tysiąclecia przed naszą erą. Brąz z Plocznika związany jest z kulturą Vinča, z którą wiąże się także symbole vinczańskie, uważane za najstarsze znane proto-pismo, odnalezione w dzisiejszym Siedmiogrodzie. Wydaje się, że cyna do brązu vinczańskiego musiała pochodzić z łużyckich Rudaw, zaś miedź z serbskiej góry Rudnik.
Datowanie baśni do jakiego doszli folkloryści z Anglii i Portugalii, w folklorystyce słowiańskiej zostało ustalone już 70 lat temu. Władimir Propp w publikacji Historyczne korzenie bajki magicznej (1945) dowodzi, że powstanie bajki magicznej wiąże się „z zanikiem obrzędowości kultur myśliwskich czy łowiecko-zbierackich, a więc — u nas — społeczności sprzed rewolucji neolitycznej, sprzed (lub z początku) powstania rolnictwa" [ 5 ]. Analiza komparatystyczna i morfologiczna baśni doprowadziła Proppa do datowania najstarszych naszych baśni na ok. 7000 lat








~2500 r. p.n.e.
Mouru or Mourum, the third Vendidad nation, is generally thought to have included the Murgab river delta and the region around Merv, now a part of southern Turkmenistan. Ruins of over 150 ancient settlements dating back to the early Bronze Age (2500-1700 BCE) have been found in the the delta region covering an area of more than 3000 sq. km. and which consisted of 78 oasis. There are reports that the earliest agricultural settlements may date as far date as the 7th millennium BCE.
What we learn from the archaeological findings under the tepe or depes in the Murgab region supports the history contained in the Avesta


Gonur had a central citadel surrounded by a high wall and towers 100m by 180m (nearly 350 by 600 feet) in size, set within another vast wall with square bastions, which in turn is surrounded by an oval wall enclosing large water basins and many buildings.
Water was brought in to the city using underground ceramic pipes with socket (male/female) joints that would have required sophisticated manufacturing and fitting techniques. In the photograph to the right, we see an uncovered pipe for bringing water into a palace-like building.

1770 do 1400 r. p.n.e.
Kilkadziesiąt nieznanych zapisków hieroglificznych odkryli polscy naukowcy na skałach w sąsiedztwie świątyni bogini Hathor w Gebelein w Środkowym Egipcie. Zapisane tam prośby o wstawiennictwo u bóstw wykonali pątnicy lub kapłani - uważają badacze. Polacy ustalili, że świątynia powstała za czasów panowania Hatszepsut, czyli 3,5 tys. lat temu i że była poświęcona m.in. bogini Hathor.
"Pisarz Świątyni Senebiu adoruje Hathor Panią Gebelein" - to jeden z napisów
Z tłumaczenia wykonanego przez egiptologa Dawida F. Wieczorka wynika, że odkryte zapiski to przede wszystkim krótkie religijne inskrypcje, w których piszący proszą o wstawiennictwo u bóstw albo za nie dziękują. Część mogła również powstać z okazji trwających świąt. Zapiski powstawały mniej więcej od 1770 do 1400 r. p.n.e., czyli od późnego Średniego Państwa po początek Nowego Państwa.
Zdaniem Wieczorka, pozostawili je zapewne miejscowi kapłani, pątnicy lub osoby związane z kilkoma świątyniami znajdującymi się w sąsiedztwie - w tej najbliższej czczono Hathor, a nieco dalej Anubisa i Sobka. W części zapisków widoczne są też podpisy - w ten sposób poznano imiona starożytnych skrybów - na przykład Senebiu. Napisy wykonano dwiema technikami: wyryto lub namalowano farbą.


Limes Sorabicus (granica łużycka) czyli granica państwa frankońskiego wyznaczająca 1200 lat temu pogranicze germańsko-słowiańskie, istnieje do dziś - na genetycznej mapie Niemiec i Austrii.




piątek, 10 sierpnia 2018

Jestem wykrzyknikiem

"!"

Zakończę więc spostrzeżeniem (...) że lepiej być śmiałym niż ostrożnym, gdyż fortuna jest jako niewiasta (...) i pozwala ona nad sobą panować zuchwałemu raczej niźli tym, co do pracy biorą się z rezerwą. Jest więc ona zawsze, jak niewiasta, miłośniczką ludzi młodych, bo też oni są mniej ostrożni, bardziej dzicy i z większą czelnoscią jej rozkazują."
- Machiavelli, Książę, rozdział XXV.

poniedziałek, 6 sierpnia 2018

Armia pojedynczych skarpetek

Arabic understanding of elements
"Świat to splecione ze sobą kręgi:
pierwszy zbudowany jest z tworzywa rzadkiego,
drugi zbudowany jest z tworzywa gęstego,
pomiędzy nimi są dwa kolejne kręgi: pierwszy – zbudowany z tworzywa ciemnego, drugi zaś – z tworzywa świetlistego,
pośrodku jest krąg ognisty,
w samym środku wszystkiego jest zaś Natura, która wszystkim rządzi."
Parmenides

The Jābirian texts, brought forward a physical doctrine inspired by the Greek system of the four elements as found in the words of Galen, but refined to an exceptional degree of complexity.
Each thing of the sublunary world is compounded of four elements: fire, earth, air and water. These four elements are in turn characterized by four elementary properties: Fire is hot and dry, air is hot and moist, water is cold and moist, and earth is cold and dry.
Things are distinguished from each other by their proportion of elements, and consequently by their proportion of elementary properties. The Jābirian authors innovated and developed a theory which had a prominent influence on the whole alchemical tradition, in the East and in the West, namely the elixir theory.
Since a thing is characterized by its elements proportion, it is theoretically possible, when this proportion is modified, to transform a thing into another, for instance, lead into gold. How can this be done? We calculate the elementary proportions of lead and gold, and we evaluate the 'intensity' of the four properties in them. In this way, we know how much of each property we must add to lead to turn it into gold. Then, we take a material called 'stone' (ḥajar in Arabic), but which is not necessarily a stone: it could be a mineral, an animal, or a plant. We distil it in order to isolate its four elements.
We work on these elements in order to reduce the 'intensity' of one of their two properties, and in order to obtain, by this way, pure heat, pure coldness, pure dryness and pure moisture.
Then, we produce a mixture of these four properties according to the proportion which must be added to lead. This mixture is called 'elixir', (from the Arabic al-iksīr, itself from the Greek ξήριον, ‘dry powder'). We project the elixir on the lead to transmute it into gold. This system will become a standard for all alchemists. This is one of the main principles of Arabic alchemy.




środa, 1 sierpnia 2018

A*A*

“On Thursdays and Saturdays I’d think it was God,” he told Platt. “On Tuesdays and Wednesdays, I’d think it was extraterrestrials. Some times I’d think it was the Soviet Union Academy of Sciences trying out their psychotronic microwave telepathic transmissions.”

Yidam, as used in Tibetan Buddhism, has rather different implications from the Sanskrit istadevata, ‘chosen deity’, familiar in Hinduism. It has been translated as ‘protective deity’ (which should rather be used to describe the dharmapalas) or ‘tutelary deity’, but all these terms seem to convey the idea of an external being, acting as a personal guardian or helper, while the real meaning of yidam is entirely internal and psychological; the yidam is the expression of one’s own basic nature, visualised as a divine form in order to relate with it and express its full potentiality.

A demon is, at least in the Jungian frame of interpretation, a force representing a need that hasn’t been integrated.


"The practical Kabbalah refers to magic, in particular, when discussing the summoning of the guardian angel that guides the spiritual life of each human being. Moreover, the manipulation and permutation of the names of God, angels and demons, loaded with esoteric meaning, affects the physical and spiritual world and can even accelerate the advent of the Messianic era."
Delfi-I. Nieto-Isabel, Universitat de Barcelona


Differentiate THIS voice from the others - tune your radio






A*A*
WOLA
wektor idealny
niesprofanowane zwątpieniem poczucie podążania we właściwym kierunku
robienie rzeczy właściwych sobie oraz naturze i tylko nich


„Odnośnie A.•.A.•. – jest to zawiły temat, prosty do wytłumaczenia, lecz wyjaśnienie jest trudne do Zrozumienia dla tych, którzy znajdują się poniżej Otchłani.

A.•.A.•., Argenteum Astrum, Srebrna Gwiazda, stanowi ową Gwiazdę na Horyzoncie, o której Aleister Crowley pisał w wierszu o tym samym tytule, gdzie zaleca się aspirantowi: »Kiedy więc wzrok skierujesz z góry w siebie,/Ujrzysz gwiazdę na horyzoncie, gwiazdę na niebie!« (Kenneth Grant, z kolej, chciałby abyśmy skierowali wzrok w górę, na Syriusza lub Sotisa zamiast w siebie, w nasz Sam Środek Istnienia.)

A.•.A.•. to owa Gwiazda, która stanowi własną Prawdziwą Jaźń, nazywaną również Panem, Świętym Aniołem Stróżem, Zeitgeistem, Augoeidesem, itd. Jest ono tym, do czego odniesienie znajduje się w trzecim wersecie pierwszego rozdziału »Liber AL vel Legis« – »Księgi Prawa«: »Każdy mężczyzna i każda kobieta to gwiazda.«

A.•.A.•. stanowi Zakon, aczkolwiek nie znaczy to, iż jest ono grupą pojedynczych ego, zgrupowanych razem w jakimś celu, chociaż takie przypadki mogą mieć miejsce w szczególnych, odizolowanych sytuacjach. A.•.A.•. stanowi zakon istnienia. Można nawet rzec, iż to „stan świadomości”. Stan, w którym ego, lub fałszywa jaźń została skutecznie unicestwiona, zaś pierwotna persona została wyrugowana. Stan, w którym Jedność połączyła się z Wieloma, stając się w ten sposób Niczym – stan, w którym jaźń ustąpiła pierwszeństwa Prawdziwej Jaźni, która stanowi A.•.A.•.. W rzeczy samej każdy, kto znajduje się poniżej Otchłani i aspiruje do owego Zakonu, nie jest »członkiem« A.•.A.•.. »Członkiem« A.•.A.•., to znaczy Jednością z Nią, jest się wtedy, gdy przekroczy się Otchłań (nie łatwe zadanie!) i osiągnie stopień Mistrza Świątyni 8°=3°. Wszystkie stopnie poniżej Otchłani, od Probanta 0°=0°do Adepta Wyzwolonego 7°=4°, stanowią jedynie aspirantów do owego Zakonu. A jednak w istocie każdy jest do pewnego stopnia od samego początku, głęboko, głęboko w środku, »członkiem« tego Zakonu i zaledwie musi urzeczywistnić ten fakt – przez co rozumiem coś więcej niż intelektualne uświadomienie.

Istnieje wiele sekretów dotyczących A.•.A.•., które jedynie stanowią tajemnice dla tych, których oczy i uszy nie zostały otwarte, dla tych, którzy jeszcze nie osiągnęli Zrozumienia A.•.A.•..

Czym jest A.•.A.•.?

Stanowi ono Samego Augoeidesa: Aygoeides, Αυγοειδης = 701, Geniusz.

Jest Ono Celem Alchemików, Kamieniem Filozoficznym (chalix, χαλιξ = 701).

Jest Ono osłem (onarioy, οναριου = 701), który wiózł Jezusa, Dionizosa oraz wielu innych wtajemniczonych na swym grzbiecie, prowadząc ich przez życie wzdłuż Ścieżki.

Jest Ono niebiosami, o których mowa u Mateusza 3.16 (oyranoi, ουρανοι – 701) i w innych miejscach.

Jest Ono pierwszym jak również ostatnim krokiem, pokoleniem świata oraz symbolem, za pomocą którego można Go dostąpić, jak również samym Przekroczeniem (Tau: Ταυ = 701).

Jest Ono Wszystkim (Pantos, Παντος = 701).

Jest Ono Poleceniem (diastellomai, διαστελλομαι = 701) Najwyższego.

Jest Ono Rozkazem (keleysma, κελευσμα = 701) Najwyższego.

Jest Ono złożonym Ślubowaniem (orkon omosai, ορκον ομοσαι = 701) oraz uskrzydlonym (ptanos, πτανος = 701) symbolem, o którym mowa w samej Liber Legis.

Tak! A.•.A.•. to nawet Śmierć (o thanatos, ο θανατος = 701) , o której mowa w Apokalipsie 20.13 i 14 i w której znajduje się Augoeides.

Wszystkim tym i innymi rzeczami jest Srebrna Gwiazda!

Czym jest A.•.A.•.?

Jest Ono owym Aniołem (Aggello, Αγγελλω = 872), do którego wszyscy aspirujemy podczas Inwokacji z wykorzystaniem Liber Samekh, znanej również jako Rytuał Bezgłowego lub Nienarodzonego (Akephalos, Ακεφαλος = 872). Czyż nie jest Ono Gwiazdą, o której tak często mówimy? (8+2+7 lub 8+7+2=17, tak jak Atut XVII, Gwiazda tarota.)

Ów Zakon jest Pierwszy: Alef (אלפ) i Alfa (Αλφα), początkowy i zapoczątkowujący ruch wirujący, który tworzy istnienie – Ojciec Syna.

A.•.A.•. to Stała Gwiazda (Aplanes Aster, Απλανης Αστηρ = 485, st = 6), ustalona na swej orbicie, wykonująca Swą Wolę. (4+8+5 = 17 = Atut XVII, Gwiazda.) Jako taka jest również wymieniona w oryginalnych dokumentach Rytuału Nienarodzonego jako Jeou (Ieoy, Ιεου = 485) – znacząca istota gnostycka – oraz jest również uczczona w bachanalicznym okrzyku: »evoi!« (eyoi, ευοι = 485). Jako Niewiasta w Apokalipsie 17.3 (gynaika, γυναικα = 485) nazywana jest przez ignorantów obrzydliwością (bdelygma, βδελυγμα = 485) i bezprawiem jak również bezbożną (athemiton, αθεμιτον = 485), ponieważ zna Samego Boga i nie uznaje fałszywych bogów małostkowych ludzi, ani nie kieruje się banalnymi prawami tychże – uznaje Ona jedynie prawdziwe Prawo (ennomos, εννομος = 485). Wtajemniczeni tego Zakonu znani są z bliskiej z Nią więzi, z ich Ujednopunktowienia oraz bycia jako Stałe Gwiazdy (Kelly, Κελλυ = 485, jak uważacie, całkiem niezłe, co?).

A.•.A.•. to Prawdziwa Ścieżka (Atrekes Atrapos, Ατρεκες Ατραπος = 1383 oraz Ατρεκης Ατραπος = 1386); opamiętanie się (eknepho, εκνηφω = 1383); trójkąt supernalny (trigonon, τριγωνον = 1383); odwieczna wojna między bogami Olimpu a Tytanami, czyli Tytanomachia (Titanomachai, Τιτανομαχαι = 1383); oraz »grzechy« Wielkiej Nierządnicy, Szkarłatnej Kobiety, Samej Babalon, o których mowa w Apokalipsie 18.5 (aytes ai amartiai, αυτης αι αμαρτιαι = 1383). A.•.A.•. stanowi To, co wzburza (thorybeo, θορυβεω = 1386) brud poniżej Otchłani (»Inicjacja wzburza brud« – komentarz A.C. odnośnie CCXX II.27) w nadziei odnalezienia w nim Porządku, jak również To, co znajduje się przed oraz w obecności (katenopion, κατενωπιον = 1386) Samego Boga. A.•.A.•. jest Tym, co przepowiada (mantipoleo, μαντιπολεω = 1386) nadejście rzeczy i może tak czynić, ponieważ stanowi początek wszelkiego bytu i istnienia. Jest Ono przyjęciem nowego imienia (metonomazo, μετονομαζω = 1386) i wszystkim tym, co ono implikuje. Jest Ono tancerzem (orchester, ορχηστηρ = 1386) Sziwą oraz Niebiańskimi Niewiastami, które przędą Nić Życia (Kataklothes, Κατακλωθες = 1386). Jest Ono Strażnikami Prawa (Nomophylakes, Νομοφυλακες = 1386) a nawet Nimfami, które tańczą w świętych górach (Nymphai oreades, Νυμφαι ορεαδες = 1386). I strzeżcie się, albowiem jest Ono nawet owczą skórą (melotes, μηλωτης = 1386), którą my wilki nosimy! Oraz niestety dzięki Kennethowi Grantowi i jego sługom Czarnego Bractwa, owa Prawdziwa Ścieżka spalona jest żarem Psiej Gwiazdy, Sotisa, (seiriokaytos, σειριοκαυτος = 1386) – jej wizerunek publiczny zaciemniony przez fałszywych proroków Thelemy oraz ich fałszywe doktryny, które w rzeczywistości nie reprezentują Thelemy.”

The Newaeon Newsletter, tom IV, numer 1
[O Neonaion ta Neagramma, Ο Νεοναιων τα Νεαγραμμα = 1648 = pais ek soy nedys, παις εκ σου νηδυς, »dziecię twych trzewi« (CCXX I.55)]


----
What would the Querent do if they were the best version of themselves? How would they deal with the situations at hand from the point of view of an enlightened being.
The Master is the Querent on their very best day – it’s them on the day when them are able to handle everything the world throws at them – and with style. The Master knows in the moment what the best approach is, what to say and how to react.
If the Querent was the person they wanted to be what would they do, say, think or behave? This can be applied to a current difficult situation or in times when there is need for extra strength or confidence. The Querent should think of the person they were 5 or 10 or 20 years ago and how much more they know now about life now than they did then. Now they should think about how much they would know if they lived to be 1000 or until the end of time. How would this version of them (the ideal, or Master version) deal with their current situations, goals, worries or relationships.
What would the perfected person do?
The Master Servant is the connection to the Operator’s Holy Guardian Angel/ Daemon/ Perfected Self/ Higher Self/ Ascended Master/ Watcher or whatever name they choose to call it. The operator can use the image of the servant as a gateway to communication with the HGA. Offerings and Prayer work very effectively, as does carrying the sigil on the person.
Meditation upon the image of the card, or sigil, along with the intention to make contact can be highly effective. Remember The Master is also the Operator so they are not bowing down and worshipping a divine being, they are simply acknowledging their divinity in its complete form.


--
xx


http://ankhafnakhonsu.net/2012/11/15/rites-of-initiation-guardian-angels-and-enlightened-masters-of-magick/


xxx