Program „Biurko trenera” przesiąknięty stęklizną, kandydaci muszą się uporać z jej niebotycznymi poziomami jednocześnie utrzymując porządek w papierach na meblu. Pamiętasz, jak się zatrudniałem? 20 lat temu? To bardzo mi miło. Czas leci a my ciągle w tym samym miejscu.
Tu nie trzeba naukowców do wyjaśnienia tego. Przetnijcie na globusie prostą od miejsca ich gromadzenia się (połudn.-zach. Afryka) przez środek Ziemi, na drugą stronę. Tam jest źródło.
środa, 25 kwietnia 2018
wtorek, 24 kwietnia 2018
Cultura occidentalis, quae etiam civilizatio occidentalis vel occidentalis vivendi modus vel civilizatio Europaea
I have seen all the footage it was nothing more than a family in private larking about for the camera, writes Hugo Vickers.
"Koncepcja zjednoczonej Europy (…) nie jest jakimś abstrakcyjnie wykoncypowanym hasłem lub czczym frazesem propagandowym, lecz posiada swe głębokie uzasadnienie geopolityczne, gospodarcze, społeczne i kulturalne. Wielkie idee dziejowe mają to do siebie, że czasem przez całe stulecia nawiedzają umysły ludzkie, zanim dojrzeją warunki umożliwiające ich urzeczywistnienie. Tak właśnie było z ideą jedności naszego kontynentu. (…) Europa może dziś sama decydować o losach swych – i od tego, jak o nich zadecyduje i co potrafi dla siebie uczynić, zależy cała jej przyszłość, wprost jej byt. (…) Wszyscy wiemy, że jutro nie może być tak, jak było wczoraj (…). Wielkie zagadnienia społeczne i cywilizacyjne nie dadzą się rozstrzygnąć w chaosie rywalizacji i często nadmiernych ambicyj kilku dziesiątków państw i państewek. (…) Zjednoczona Europa jest właśnie taką koniecznością dziejową, tym dalszym obrotem wielkiego koła historii, którego ruchu nikt i nic nie może powstrzymać. (…) Idea zjednoczenia Europy musi z natury rzeczy przeniknąć do umysłów stopniowo. Jest ona tak wielka, iż wymaga dużego horyzontu umysłowego i przerośnięcia wielu dotychczasowych sposobów myślenia."
Józef Goebbels – Nowa Europa (w: Nowy Kurier Warszawski), 1943
Marco i Sven pamiętają do dzisiaj przerażenie i wstyd, jakie towarzyszyły im prawie trzydzieści lat temu. Dorośli już mężczyźni trafili pod opiekę pedofila, który regularnie wykorzystywał przybranych synów. Jugendamt, czyli niemiecki urząd ds. nieletnich, doskonale wiedział o skłonnościach mężczyzny. Jak to możliwe?
"Zasada którą głosił Hyatt wynika z innej, bardziej ogólnej zasady 80/20, która mówi nam (w tym kontekście), że w każdej grupie mniej więcej 80% ludzi nie osiągnie niczego, nawet jeśli da się im wsparcie, wiedzę, narzędzia czy zasoby, natomiast 20% poradzi sobie – od radzenia sobie koncertowego po radzenie sobie jako-tako."
Rafał Mazur
http://fakty.interia.pl/deutsche-welle/news-integracja-uchodzcow-analfabetow-nie-pomagaja-specjalne-kurs,nId,2505140
No other country seems to lecture EU states as much as Germany. But, embarrassingly, Angela Merkel’s government is in breach of European regulations more than anyone else.
Jak donosi regionalny dziennik „Neue Westfälische”, w szpitalu na oddziale położniczym zmarło dziecko, gdyż opiekujący się nim ginekolog z Libii, nie miał odpowiedniej wiedzy oraz zaniedbywał swoje obowiązki. W drugim przypadku inny lekarz z Afryki odesłał mężczyznę do psychiatry. Okazało się później, że pacjent miał wylew krwi do mózgu i zmarł. Przeżyłby, gdyby lekarz lepiej znał język niemiecki.
Niemiecka Izba Lekarska sprawdza jedynie znajomość języka lekarzy, ale nie weryfikuje rzeczywistych kwalifikacji.
Kochani, to co się właśnie odpostępawia w angielskim szpitalu w związku z Alfiem Evansem to chyba jedna ze straszliwszych rzeczy, jakie się ostatnio działy. To jest niepojęte, że aparat administracyjno-państwowy i lekarze (!!!) uparli się, aby koniecznie pozbawić życia dwuletniego chłopca.
Jeśli prawdą są ostatnie doniesienia: skoro sam oddycha, chcą podać mu zastrzyki z trucizną.
W tych okolicznościach serio odechciewa się prowadzenia takiego fanpejdża, ponieważ są rzeczy, których nie da się przedstawić w krzywym zwierciadle. A przynajmniej się nie powinno.
Jedyne, co możemy, to modlić się i trzymać kciuki za Alfiego.
PS Komuś się jeszcze chce śmiać z określenia "cywilizacja śmierci"?
24.04.2018
Przeszłość Nagasakiego nie jest do końca jasna, gdyż sam mężczyzna nie chce o tym mówić. Według dziennikarzy, Japończyk miał żonę i dwójkę dzieci, pracował jako fotograf, a nawet był właścicielem klubu nocnego. Pewnego dnia jeden z kolegów opowiedział mu o tajemniczym archipelagu i od tamtej pory mężczyzna marzył, by uciec od cywilizacji.
Marzenie spełniło się w 1989 r. Wtedy Japończyk wyjechał na kilometrową wyspę Sotobanari. W końcu był szczęśliwy.
"Tutaj nie robię tego, co mi każe społeczeństwo, działam według zasad natury. Nie możesz pokonać natury, więc musisz się jej podporządkować" - mówił Japończyk w rozmowie z mediami.
Mężczyzna był jedynym mieszkańcem wysepki w prefekturze Okinawa. Od czasu do czasu podróżował do pobliskiej wyspy, by kupić jedzenie. Pieniądze na zakupy dostawał od rodziny. Po pierwszym roku sztorm zabrał wszystkie jego ubrania. Od tamtej pory żył bez odzienia, czym zyskał sobie miano "nagiego pustelnika".
W kwietniu japońscy urzędnicy kazali 82-latkowi wracać do cywilizacji. Podobno dostali zgłoszenie, że mężczyzna źle wygląda. Z uwagi na to, że Japończyk nie był chętny - mówił, że chce umrzeć na wyspie - wezwano policję. Nagasaki został więc siłą usunięty z miejsca, które przez prawie 30 lat nazywał domem.
Według mediów, mężczyzna przebywa obecnie w domu komunalnym w miejscowości Ishigaki.
Marzenie spełniło się w 1989 r. Wtedy Japończyk wyjechał na kilometrową wyspę Sotobanari. W końcu był szczęśliwy.
"Tutaj nie robię tego, co mi każe społeczeństwo, działam według zasad natury. Nie możesz pokonać natury, więc musisz się jej podporządkować" - mówił Japończyk w rozmowie z mediami.
Mężczyzna był jedynym mieszkańcem wysepki w prefekturze Okinawa. Od czasu do czasu podróżował do pobliskiej wyspy, by kupić jedzenie. Pieniądze na zakupy dostawał od rodziny. Po pierwszym roku sztorm zabrał wszystkie jego ubrania. Od tamtej pory żył bez odzienia, czym zyskał sobie miano "nagiego pustelnika".
W kwietniu japońscy urzędnicy kazali 82-latkowi wracać do cywilizacji. Podobno dostali zgłoszenie, że mężczyzna źle wygląda. Z uwagi na to, że Japończyk nie był chętny - mówił, że chce umrzeć na wyspie - wezwano policję. Nagasaki został więc siłą usunięty z miejsca, które przez prawie 30 lat nazywał domem.
Według mediów, mężczyzna przebywa obecnie w domu komunalnym w miejscowości Ishigaki.
poniedziałek, 23 kwietnia 2018
Nowe chińskie bombowce sprawdzały info o fabrykach nowiczoka w Arizonie
Czy dwóch pilotów samolotów pasażerskich spotkało UFO?
Zgodnie z rozmowami pomiędzy zdezorientowanymi pilotami i kontrolerami ruchu lotniczego obserwacja niezwykłych obiektów nastąpiła 24 lutego ok. godziny 15:30 czasu lokalnego, gdzieś nad pustynią Sonora w pobliżu Phoenix.
Obiekt, czymkolwiek był, leciał na dużej wysokości, około 11 km. Kilka minut o podobnym zdarzeniu poinformował inny pilot, Airbusa należącego do American Airlines podróżującego w tym samym kierunku. Zdezorientowany pilot poinformował o tym, że "coś" minęło ich nad pustynią.
"Tak, coś nas właśnie minęło. Nie mogłem rozgryźć czy to balon, czy coś innego. Błyszczał się i znajdował się kilka tysięcy stóp nad nami" - powiedział pilot drugiego samolotu.
Bezpośrednią przyczyną nalotów na Belgrad były informacje o masakrze w Racaku, gdzie 16 stycznia 1999 r. znaleziono ciała 43 Albańczyków. William Walker, amerykański obserwator z ramienia OBWE, oświadczył wówczas, że ma dowody, iż Serbowie dokonali tam egzekucji bezbronnych cywili. Przywódcy państw NATO, którzy do tej pory zwlekali z podjęciem decyzji, porzucili wątpliwości.
W 1999 r. grupa fińskich specjalistów w dziedzinie medycyny sądowej na zlecenie Unii Europejskiej przeprowadziła w Racaku szczegółowe badania. Na ciałach ofiar znaleziono rany postrzałowe (nawet do dwudziestu), ale tylko w jednym wypadku odkryto obecność śladów prochu, potwierdzających informację, że w Racaku zastrzelono "bezbronnych cywili, wielu z wyjątkowo małej odległości". A właśnie dowody na dokonanie egzekucji miały posłużyć przed Trybunałem ds. Zbrodni Wojennych w byłej Jugosławii jako podstawa oskarżenia belgradzkiego reżimu z Miloseviciem na czele. Nic więc dziwnego, że raport fińskich specjalistów nagle opatrzono klauzulą "ściśle tajne".
W wypadku masakr w Donje Prekaz i Qirez, gdzie w lutym i marcu 1998 r. znaleziono 87 ciał, UÇK postarała się o to, by liczba ofiar robiła odpowiednie wrażenie. W obu miejscowościach obok zamordowanych cywili położono ciała poległych w walkach bojowników UÇK.
Manipulacje Albańczyków są doskonale udokumentowane, ponieważ mieli do dyspozycji zaledwie 32 telefony bez możliwości kodowania rozmów. Z oszczędności aparaty były zarejestrowane we Francji, dzięki czemu tamtejsze służby specjalne zyskały wielkie pole do popisu. Zaledwie niewielka część protokołów z podsłuchu dotarła do trybunału w Hadze. Ponoć jednak nawet to wystarczy, by skompromitować UÇK.
Sprawą manipulacji zajmowało się nawet Zgromadzenie Parlamentarne NATO. Teza opublikowanego przez nie raportu jest jednoznaczna: UÇK za pomocą prowokacji dążyła do nasilenia konfliktu, tak aby w końcu skłonić NATO do działania. Podczas wojny w Kosowie to właśnie Albańczycy okazali się mistrzami propagandy.
Aparat propagandowy sojuszu korzystał z legend dostarczanych przez Albańczyków. Na stadionie w Pristinie nigdy nie było obozu koncentracyjnego, o którym w 1999 r. mówił minister obrony RFN Rudolf Scharping. Słynna operacja "Podkowa" - serbski plan eksterminacji mniejszości albańskiej w Kosowie - okazała się propagandową bajką.
https://www.wprost.pl/9716/Racak-czyli-casus-belli
Dwóch niezależnych reporterów: Brytyjczyk Robert Fisk, wieloletni korespondent Independent oraz Amerykanin Pearson Sharp którzy byli w Doumie w Syrii donosi, że NIE BYŁO żadnego ataku gazowego. Natomiast zdjęcia ofiar mających problemy z oddychaniem były prawdziwe, ale sprowokowane kurzem w tunelach.
Pearson Sharp przekazuje także słowa mieszkańców, których spotkał. Wynika z nich, że tzw "umiarkowani rebelianci" są w istocie terrorystami, którzy zainscenizowali atak na potrzeby zachodnich mediów.
Zgodnie z rozmowami pomiędzy zdezorientowanymi pilotami i kontrolerami ruchu lotniczego obserwacja niezwykłych obiektów nastąpiła 24 lutego ok. godziny 15:30 czasu lokalnego, gdzieś nad pustynią Sonora w pobliżu Phoenix.
Obiekt, czymkolwiek był, leciał na dużej wysokości, około 11 km. Kilka minut o podobnym zdarzeniu poinformował inny pilot, Airbusa należącego do American Airlines podróżującego w tym samym kierunku. Zdezorientowany pilot poinformował o tym, że "coś" minęło ich nad pustynią.
"Tak, coś nas właśnie minęło. Nie mogłem rozgryźć czy to balon, czy coś innego. Błyszczał się i znajdował się kilka tysięcy stóp nad nami" - powiedział pilot drugiego samolotu.
Bezpośrednią przyczyną nalotów na Belgrad były informacje o masakrze w Racaku, gdzie 16 stycznia 1999 r. znaleziono ciała 43 Albańczyków. William Walker, amerykański obserwator z ramienia OBWE, oświadczył wówczas, że ma dowody, iż Serbowie dokonali tam egzekucji bezbronnych cywili. Przywódcy państw NATO, którzy do tej pory zwlekali z podjęciem decyzji, porzucili wątpliwości.
W 1999 r. grupa fińskich specjalistów w dziedzinie medycyny sądowej na zlecenie Unii Europejskiej przeprowadziła w Racaku szczegółowe badania. Na ciałach ofiar znaleziono rany postrzałowe (nawet do dwudziestu), ale tylko w jednym wypadku odkryto obecność śladów prochu, potwierdzających informację, że w Racaku zastrzelono "bezbronnych cywili, wielu z wyjątkowo małej odległości". A właśnie dowody na dokonanie egzekucji miały posłużyć przed Trybunałem ds. Zbrodni Wojennych w byłej Jugosławii jako podstawa oskarżenia belgradzkiego reżimu z Miloseviciem na czele. Nic więc dziwnego, że raport fińskich specjalistów nagle opatrzono klauzulą "ściśle tajne".
W wypadku masakr w Donje Prekaz i Qirez, gdzie w lutym i marcu 1998 r. znaleziono 87 ciał, UÇK postarała się o to, by liczba ofiar robiła odpowiednie wrażenie. W obu miejscowościach obok zamordowanych cywili położono ciała poległych w walkach bojowników UÇK.
Manipulacje Albańczyków są doskonale udokumentowane, ponieważ mieli do dyspozycji zaledwie 32 telefony bez możliwości kodowania rozmów. Z oszczędności aparaty były zarejestrowane we Francji, dzięki czemu tamtejsze służby specjalne zyskały wielkie pole do popisu. Zaledwie niewielka część protokołów z podsłuchu dotarła do trybunału w Hadze. Ponoć jednak nawet to wystarczy, by skompromitować UÇK.
Sprawą manipulacji zajmowało się nawet Zgromadzenie Parlamentarne NATO. Teza opublikowanego przez nie raportu jest jednoznaczna: UÇK za pomocą prowokacji dążyła do nasilenia konfliktu, tak aby w końcu skłonić NATO do działania. Podczas wojny w Kosowie to właśnie Albańczycy okazali się mistrzami propagandy.
Aparat propagandowy sojuszu korzystał z legend dostarczanych przez Albańczyków. Na stadionie w Pristinie nigdy nie było obozu koncentracyjnego, o którym w 1999 r. mówił minister obrony RFN Rudolf Scharping. Słynna operacja "Podkowa" - serbski plan eksterminacji mniejszości albańskiej w Kosowie - okazała się propagandową bajką.
https://www.wprost.pl/9716/Racak-czyli-casus-belli
Dwóch niezależnych reporterów: Brytyjczyk Robert Fisk, wieloletni korespondent Independent oraz Amerykanin Pearson Sharp którzy byli w Doumie w Syrii donosi, że NIE BYŁO żadnego ataku gazowego. Natomiast zdjęcia ofiar mających problemy z oddychaniem były prawdziwe, ale sprowokowane kurzem w tunelach.
Pearson Sharp przekazuje także słowa mieszkańców, których spotkał. Wynika z nich, że tzw "umiarkowani rebelianci" są w istocie terrorystami, którzy zainscenizowali atak na potrzeby zachodnich mediów.
Subskrybuj:
Posty (Atom)