„Zabieramy przeto głos my, katolicy-Polacy. Uczucia nasze względem Żydów nie uległy zmianie. Nie przestajemy uważać ich za politycznych, gospodarczych i ideowych wrogów Polski. Co więcej, zdajemy sobie sprawę z tego, iż nienawidzą nas oni więcej niż Niemców, że czynią nas odpowiedzialnymi za swoje nieszczęście. Dlaczego, na jakiej podstawie – to pozostanie tajemnicą duszy żydowskiej, niemniej jest faktem nieustannie potwierdzanym. Świadomość tych uczuć jednak nie zwalnia nas z obowiązku potępienia zbrodni. Nie chcemy być Piłatami.”
Prof. Wojciech Polak: Stosunki polsko-żydowskie były w okresie międzywojennym skomplikowane. Polska miała od ok. czterech milionów przedstawicieli mniejszości żydowskiej, a ich sytuacja społeczna i materialna była bardzo różna. Byli Żydzi zamożni, a czasami też tak ubodzy, że ich bieda była wprost niewyobrażalna. Był również bardzo różny stopień świadomości narodowej, w Galicji istniały miasteczka zamieszkałe wyłącznie przez Żydów, którzy żyli w zamknięciu, w swojej autonomii, właściwie nie bardzo interesując się światem zewnętrznym. Zdarzało się, że ta Polska, która nastała w 1918 roku, była dla nich dość obojętna, gdyż oni i tak żyli we własnym świecie. Z drugiej strony w Rzeczpospolitej mieszkało sporo spolonizowanych Żydów. Chciałbym zwrócić uwagę na niesłychanie ważną rzecz – w latach 30. w Polsce żyło około czterech milionów Żydów, z czego około milion deklarowało, że są Polakami pochodzenia żydowskiego. Czyli właściwie uważali się za Polaków, a z żydowskością łączyła ich jedynie religia mojżeszowa, mniej lub bardziej gorliwie wyznawana. Podczas II wojny światowej wymordowano sześć milionów obywateli Polski z czego trzy miliony Żydów, wśród nich również tych, którzy uważali się za Polaków. Na drugiej stronie byli np. Litwacy – żydowscy emigranci z Cesarstwa Rosyjskiego, których Piłsudski zgodził się przyjąć – oni często z polskością nie mieli wiele wspólnego, zdarzało się, że traktowali Polskę jako państwo obce. Z kolei było sporo Żydów, którzy zachowując swoją żydowskość byli lojalnie związani z naszym krajem i wcale nie byli wyizolowani, jak Żydzi galicyjscy, ale żyli w różnych interakcjach z polskimi sąsiadami.
Władze II Rzeczpospolitej starały się usilnie zapobiegać konfliktom z mniejszością żydowską, o zachęcaniu do prześladowań nie było mowy. Starano się też podtrzymywać wszelkie przywileje i uprawnienia posiadane przez tę mniejszość. Przykładem może być interwencja Józefa Piłsudskiego, gdy władze miasta Wilna chciały zlikwidować, utrzymywany z pieniędzy miejskich, szpital żydowski.
Rodzina Warburgów - żydowskich bankierów, przez pierwsze lata panowania NSDAP w III Rzeszy Niemieckiej utrzymywali bez przeszkód swe wysokie stanowiska. Pod koniec lat 30-tych niemieccy naziści pozwolili im spokojnie odpłynąć do USA. Żaden z nich nie został zamordowany, nie zginął w niemieckich obozach zagłady. Na 1940 roku Niemcy szykowali plany, aby Warburgowie sfinansowali założenie na ziemiach polskich tzw. Lublinlandu (wielkiego skupiska ludności żydowskiej). Faktycznie byłaby to Judeopolonia, w której Niemcy i Żydzi byliby po tej samej stronie, przeciwko Polakom.
Ron Chernow - The Warburgs. The twentieth-century oddysey of a remarkable Jewish family
https://pl.wikipedia.org/wiki/Judenrat
http://blogmedia24.pl/node/63747
https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%BCdischer_Ordnungsdienst
http://www.dzienniklodzki.pl/artykul/650173,chaim-rumkowski-kat-czy-wybawca-zdjeciafilmy,id,t.html
http://blurppp.com/blog/mordechai-chaim-rumkowski-zydowski-kolaborant-i-przestepca-z-lodzkiego-getta/
Licząca aż 12 tysięcy członków żydowska policja i rozliczne Judenraty wspierały Niemców głównie po to, aby się maksymalnie obłowić kosztem swych rodaków. To policja żydowska, a nie polska policja (której nie było w gettach) z ogromną gorliwością wyciągnęła z gett na drogę do zagłady w obozach śmierci 2 miliony 800 tysięcy Żydów, brutalnie bijąc ich i kopiąc. Policjanci robili to tym gorliwiej, bo po wyciągnięciu Żydów z ich mieszkań wchodzili do ich z toporami i siekierami , aby zrabować dorobek ich życia. To właśnie wtedy w warszawskim getcie powstało słowo szaber (od żydowskiego zwrotu: szabrower) na określenie tych grabieżczych działań policjantów żydowskich kosztem swych żydowskich rodaków.
Itamar Lewin o rozmiarach grabieży Żydów przez Żydów (rel.)
Świetne syntetyczne omówienie rozmiarów szabrownictwa w getcie znajdujemy w książce Itamara Levina „Walls Around. The Plunder of Warsaw Jewry during World War II and Its Aftermath”, London 2004. Już w tytule jednego z rozdziałów czytamy „Żydzi rabują swoich braci” (Jews rob their brothers). Itamar Levin wykorzystał w swym opisie szabrownictwa w getcie bogaty materiał źródłowy pochodzący od bezpośrednich świadków zagłady Żydów, m. in. Chaima A. Kaplana, rabina Szymona Huberbanda, Emanuela Ringelbluma, Racheli Auerbach. Jak pisał Levin: „Żydzi wykorzystujący ciężkie warunki innych dla swoich osobistych zysków to szczególnie bolesny rozdział w historii warszawskiego getta (...) Huberband (rabin Szymon Huberband – JRN) napisał dłuższy artykuł na ten temat, zaczynający się od słów „Żydowskie getto jest zalane masami donosicieli, szantażystów i złodziei”. (Podkr.- J,.R.N.) (...) Huberband wyjaśniał: „Żydowscy tragarze przodowali wśród donosicieli w warszawskim getcie. Oni wskazywali Niemcom domy bogatych Żydów i miejsca, gdzie Żydzi ukryli swe towary”. ( Tł.J. R. Nowak, Por. I. Levin: op. cit., s. 90). Levin cytował dalej opisy Huberbanda o tym jak tragarze szantażowali każdego, kogo zobaczyli z jakąś paczką, że doniosą na niego, jeśli nie dostaną zapłaty. Szantażowali właścicieli podziemnych młynów, tajnych rzeźni, zakładów rzemieślniczych, grożąc wydaniem ich w ręce władz, jeśli nie dostaną zapłaty. Jak pisał Levin: „Czasami donosy powodowały śmierć ofiar donosów”. (Tamże, s. 91).
Szczególnie oskarżycielsko brzmią fragmenty tekstu Levina, pokazujące chciwość masy szabrowników z kręgów żydowskiej policji. Cytował tu m.in. notatki z dziennika Abrahama Lewina o tym jak żydowscy policjanci włamywali się do mieszkań, z których wyciągnięto Żydów na drogę do zagłady, jak je rabowali i demolowali. (Por. tamże s. 151). Kilka stron dalej (s.154) Levin pisze w odniesieniu do Żydów grabiących mieszkania opustoszałe po wywiezieniu ich mieszkańców do obozów: „Żydzi nazywali shabbers ( szabrownikami – JRN) tych, którzy grabili puste mieszkania. Początkowo oni zabierali tylko pieniądze, biżuterię czy inne rzeczy, które można było wymienić na gotówkę. Później wszystko było dobre do zagrabienia - jak pisała Auerbach. Przez ulice getta toczyły się „łóżka z fotelowym oparciem i składane łóżka, sofy, nowe metalowe ramy łóżek, które szybko rdzewiały, starego typu materace o wielkich rozmiarach, zwilgotniałe od deszczu, przykryte podejrzanymi plamami, (…) ogromne stosy wszelkiego rodzaju bielizny pościelowej, kołderki dziecięce, poduszki na sofy, słomiane materace, łóżka polowe. To nie ograniczało się do łóżek i koszul. Były tam garnki, spodnie, kotły, świeczniki sabatowe, bielizna osobista, domina i szachy, piłki nożne i karty do gry, ubranka, zabawki dziecięce oraz wiele rodzinnych zdjęć ”.
Levin powoływał się również na szokujące świadectwa Chaima A. Kaplana stwierdzając m.in., iż „Kaplan oceniał, że Ordnungsdienst była faktycznie zadowolona rozkazem deportacji, wydając 10 tysięcy osób dziennie, a nie 6 tysięcy, jak żądali Niemcy – „ponieważ to zapełniało ich kieszenie złotem” (od tych którzy próbowali się wykupić od deportacji – JRN) (Por. I. Levin: op.cit., s. 150)
Sporo miejsca poświęcił Levin na opisy łapówkarstwa wśród żydowskiej policji. Nie ominął również sprawy szczególnie makabrycznej – rabowania grobów cmentarnych. Jak pisał:„Warte zaznaczenia są również cykliczne rabunki żydowskich grobów w Warszawie, po raz pierwszy wspomniane w dzienniku Czerniakowa pod datą 4 stycznia 1940: „Wczoraj po raz drugi na cmentarzu praskim w poszukiwaniu brylantów pobito pracowników”. Ringelbum również odnotował to samo zjawisko parę razy we wrześniu 1941 r.” (Por. I. Levin: op. cit., s. 98).
To wszystko opisywał Levin w rozdziale: „Żydzi rabują swoich braci”. Przytoczę dalej liczne inne żydowskie relacje pokazujące wielkie rozmiary szabrowania Żydów przez Żydów, a zwłaszcza przez żydowską policję. Jak wytłumaczyć na tym tle jaskrawą nieuczciwość badawczą dr. Andrzeja Żbikowskiego z Żydowskiego Instytutu Historycznego, który przez lata miał dominujący wpływ na IPN-owskie badania historii Żydów i stosunków polsko-żydowskich w czasie drugiej wojny światowej? W dwukrotnie wydanej przez niego bardzo luksusowo książce „Żydzi” (ostatnie wydanie Wrocław 2005), na s.260 Żbikowski pisał pod zamieszczoną ilustracją: „Chrześcijanie nie tylko patrzyli na getto. Znaleźli się i tacy, którzy w opuszczonych ruinach szukali wartościowych lub choćby przydatnych przedmiotów”. Równocześnie Zbikowski zachowuje całkowite milczenie w swej książce o żydowskich szabrownikach, którzy przez parę lat grabili opuszczone mieszkania w gettach, zanim tam przybyli Polacy. Szabrownikach, o których tyle pisze Itamar Levin, Rachela Auerbach i rozliczni inni żydowscy autorzy. I cóż takie postępowanie Żbikowskiego ma wspólnego z jakąkolwiek etyką naukowca?!
Rabin Szymon Huberband: „Wydzieranie pieniędzy od Żydów przez Żydów”
Słynny rabin Szymon Huberband przed zamordowaniem przez Niemców w 1942 r. napisał liczne cenne teksty o sytuacji polskich Żydów w czasie wojny. Zostały one wydane w dotąd nie przełożonej w Polsce książce rabina Huberbanda: „Kiddush Hashem”. Poniżej zamieszczam fragmenty jednego z tekstów z owej książki rabina Huberbanda pod nadanym przez niego oryginalnym tytułem „Wydzieranie pieniędzy od Żydów przez Żydów” (w amerykańskim wydaniu tytuł rozdziału brzmiał: „The Extortion of Money from Jews by Jews”). Był to tekst, na który powoływał się Itamar Levin w przytaczanym wyżej fragmencie jego książki. Jak pisał rabin Szymon Huberband:„Żydowskie getto jest zalane masami donosicieli, szantażystów i złodziei (…) Żydowskie wspólnoty zawsze miały swoich zdrajców, ale było to dalekie od tego, co dziś dzieje się w getcie”. (Tł. J.R. Nowak; Por.rabin Shimon Huberband: „Kiddush Hashem. Jewish Religious and Cultural Life in Poland During the Holocaust”, Hoboken, New Jersey, New York 1987, s. 136). Huberband kontynuował: „Żydowscy tragarze przodowali wśród donosicieli w warszawskim getcie. Oni wskazywali Niemcom domy bogatych Żydów i miejsca, gdzie Żydzi ukryli swe towary”. (Tamże,s.137). Huberband pisał dalej o tym jak tragarze szantażowali każdego, kogo zobaczyli z jakąś paczką, że doniosą na niego, jeśli nie dostaną zapłaty. Szantażowali właścicieli podziemnych młynów, tajnych rzeźni, zakładów rzemieślniczych, grożąc wydaniem ich w ręce władz, jeśli nie dostaną zapłaty. Jak pisał Huberband zdarzało się, że donosy powodowały śmierć ofiar donosów. (Por. tamże, s.137).
Obok tragarzy w rabowaniu swych żydowskich współbraci i donoszeniu na nich „wyróżniali się” różnego typu rzemieślnicy. Jak pisał rabin Huberband: „Poza tragarzami jako donosiciele służyli również rzemieślnicy. W wielu przypadkach Żydzi zwracali się do swych bliskich, dobrych przyjaciół, którzy byli rzemieślnikami, stolarzami, murarzami czy zdunami, aby pomogli im zabezpieczyć ich biżuterię przez ukrycie kosztowności w ścianie, podłodze czy suficie. W wielu przypadkach Żydzi prosili, aby ukryć ich kosztowności w piecach rzemieślnicy otrzymywali dobrą zapłatę za ich pracę. W wielu przypadkach jednak oni donosili na bogatych Żydów. Niemcy wchodzili wówczas do żydowskich domów i kierowali się wprost na „miejsce schowku”. Było więc ewidentnie jasne, że to rzemieślnicy donieśli do nich. W wielu przypadkach rzemieślnicy zjawiali się nawet razem z Niemcami”. Por. tamże, s.137).
Pisząc o żydowskich donosicielach, którzy stali się agentami gestapo, rabin Huberband stwierdzał: „Donosiciele ci dzielili się na „małych” i „dużych” donosicieli. „Mali” wskazywali na tych Żydów, którzy posiadali piękne umeblowania wnętrz, meble i inne pozycje. Jeździli w automobilach razem z niemieckimi żołnierzami, oficerami i żandarmami i pokazywali, gdzie są piękne umeblowania czy zapasy towarów, etc. (…) Wielcy „donosiciele” nie zadowalali się jedynie wskazywaniem na żydowskie umeblowania. Oni wykrywali i denuncjowali żydowskich handlarzy walutą, małe fabryki i biznesy oraz bardzo bogatych Żydów (…) Donosiciele otrzymywali pewną część pieniędzy, którą udało się wydrzeć dzięki nim”. (Por. tamże, ss.138,139). Następnie rabin Huberband szeroko omawiał metody okradania i szantażowania Żydów, stosowane przez żydowskich wydrwigroszy, powiązanych agenturalnie z Niemcami. Wskazywał jak bezlitośni byli sprawcy różnych wymuszeń i oszustw, i jak często nader dramatyczne były losy ich ofiar. Szczególnie wstrząsający był opis jak szczwany żydowski szwindler Menahem Kanershteyn stopniowo doprowadził do gruntownego ograbienia z wszystkiego pobożnego rabina Zilbersteina, powodując w końcu jego śmierć”. (Por. tamże,ss.141-146).
Charles S. Roland o grabieniu ciał pochowanych na cmentarzach (Rel.).
W książce Charlesa S. Rolanda „Courage under Siege” (1992 r.) czytamy o powtarzających się haniebnych praktykach grabienia zwłok pochowanych na cmentarzach. Według Rolanda: „Niemcy nie byli jedynymi, którzy hańbili ciała zamarłych. W makabrycznej prapremierze tego, co miało się zdarzyć w obozach zagłady, usuwano złote zęby z martwych ciał. Czerniakow, Ringelblum i Adler wiedzieli o tym (...) Wszyscy pisali o tej oburzającej praktyce, i wszyscy trzej identyfikowali odmiennych winowajców czy grupy winowajców. Według Ringelbauma to żydowska policja, Ordnungsdienst, profanowała groby. Niektórzy członkowie tej formacji zauważono we wrześniu 1941 jak wykopywali ciała świeżo pochowane w nocy, wyrywając złote zęby i kradnąc. Adler, urzędnik Ordnungsdienst, oskarżał samych grabarzy. Najwyraźniej niektórzy z nich byli winni, ponieważ wyrażali zaskoczenie uznaniem ich akcji za niewłaściwe. Twierdzili, że wyrywanie złotych zębów nie szkodziło nikomu, ponieważ przyczyniało się do polepszenia bilansu płatniczego w getcie. Ci „cmentarni dentyści” zostali aresztowani i sądzeni przed Trybunałem Dyscyplinarnym wewnątrz getta, Adler nie informuje o końcowym efekcie sprawy. Czerniakow był mniej konkretny. 9 listopada 1941 zapisał notatkę w swym dzienniku o tym, że Ordnungdienst raportował mu o „przypadkach rozkopywania grobów przez jakiś gang dla wyrywania zmarłym złotych zębów”.
( Tł. JR Nowak; por. Charles G. Roland “Courage under siege. Starvation, Diesease, and Death in the Warsaw Ghetto”, Oxford 1992, s. 47) .
Tuwia (Tobiasz) Borzykowski - Rabowali ciała Żydów zagazowanych w bunkrach getta warszawskiego (Rel.)
Działacz ŻOB i uczestnik walk powstania w getcie warszawskim w 1943 r. Tuwia (Tobiasz) Borzykowski w swym pamiętniku dał drastyczny opis zachowań Żydów - szabrowników, rabujących trupy w końcowych dnia powstania w getcie. Wdzierali się oni do bunkrów zagazowanych przez Niemców, by rabować to tam co pozostało . Wg. T. T. Borzykowskiego:
„(...) Głód przekształcał ludzi w bestie(...) Myślę to o szabrze, jak nazywali to w języku getta. Szabrownicy wiedzieli, które bunkry były zagazowane, i za każdym razem, gdy się to zdarzyło, szabrownicy z całego getta zbiegali się w tym miejscu. Zabierali żywność ludzi jeszcze żyjących, deptali po zmarłych i umierających, i bili się ze sobą o każdy strzęp (...). (Podkr.-JRN). Nie tylko żywność była celem „szabrowników”(...) Oni usuwali pierścionki i zegarki od ofiar zagazowanych na śmierć, a nawet dobrą parę butów”. (Tł. J.R. Nowak; por. Tuwia Borzykowski : „Between Tumbling Walls”, Tel Aviv 1972, ss.78-79).
Jakże znamienny jest fakt, że żadna z czterech przytaczanych powyżej znaczących książek żydowskich, pełnych bezwzględnego oskarżania Żydów – szabrowników nie została przetłumaczona na język polski. Ułatwia to mocno oskarżanie Polaków w stylu „Złotych żniw” J. T. Grossa.
Joe Rosenblum o typowych przykładach szabrownictwa w wykonaniu żydowskiej policji (rel.)
„Żydowska policja wiedziała, że mój ojciec miał naczynia kuchenne i bieliznę w swoim składzie (...) Wpadli do naszej jadalni, wrzeszcząc: „Żądamy wszystkich twoich garnków i rondli oraz bielizny. Teraz, do cholery, albo zastrzelimy ciebie i twoje dzieci”. (Podkr.-JRN). Mój ojciec nie miał wyboru. Zabrali wszystko, czego chcieli (...) Pomimo naszej ostrożności żydowska policja przybywała do naszego domu jeszcze kilka razy, zabierając nowe ubrania, płaszcze, futra i z pół tuzina nowych butów ojca. Żydowska policja żyła wśród nas. Oni wiedzieli, co mamy i gdzie mamy. Jeśli by nie wiedzieli, to jakiś kapuś prawdopodobnie powiedziałby im o tym”.
(Por. Joe Rosenblum with David Kohn: „Defy the Darkness, A Tale of Courage in the Shadow of Mengele”, Westport, Connecticut 2001, s. 29).
Jak z tego widać policjanci żydowscy byli szczególnie groźni w akcji szabrownictwa, bo lepiej niż ktokolwiek inny orientowali się w stanie posiadania Żydów. Znamienne - jak pokazuje ta relacja -żydowscy policjanci w czasie szabrowania mieszkań nie wahali się przed najbrutalniejszymi groźbami, łącznie z groźbą zastrzelenia mieszkańca domu i jego dzieci.
Aron Einhorn - Nigdy jeszcze wśród Żydów nie było tyle kradzieży i rabunków, co teraz (Rel.)
Aron Einhorn, jeden z najwybitniejszych żydowskich dziennikarzy, przed wojną był redaktorem największej żydowskiej gazety „Hajnt” i współpracował z żydowską prasa zagraniczną. W getcie był działaczem ŻSS. Zginął w 1942 r. Ciekawy jego portret znajdujemy u Emanuela Ringelbluma: Por. Emanuel Ringelblum :”Kronika getta warszawskiego wrzesień 1939-styczeń 1943”. Tł. A. Rutkowski, Warszawa 1988.).. op. cit., s. 587-589. Cytuje się tam m.in. jego słowa: „Żydowska policja porządkowa przekształciła się w bandę „łapaczy, doprowadzających do rozpaczy masy żydowskie”. Poniżej przedstawiam fragmenty wypowiedzi Einhorna w jednym z wywiadów udzielonych podczas pobytu w getcie.
„Trudno powiedzieć, czy to moralne bagno, które dziś obserwujemy, jest rezultatem nienormalnych warunków panujących w getcie, czy też getto jedynie odsłoniło to, co przedtem było ukryte, zamaskowane. Możliwe, że inny naród w getcie upadłby jeszcze niżej, ale miejmy odwagę powiedzieć prawdę: osiągnęliśmy moralne dno".
Nigdy jeszcze wśród Żydów nie było tyle kradzieży i rabunków, co teraz. Nie można powierzyć żydowskiemu rzemieślnikowi niczego do wykonania lub do naprawy, bo nie mamy pewności, czy otrzymamy powierzoną rzecz z powrotem. Okrucieństwo na ulicach widać na każdym kroku. Mija się obojętnie obrazy i sceny, które w innym miejscu wywołałyby wstrząs. Depcze się z najzimniejszą obojętnością po ludzkich trupach. (Por.„ Archiwum Ringelbuma: Dzień po dniu Zagłady”, wybór i oprac. Marta Makowska, Warszawa 2008, s. 107).
Prof. Henryk Makower o tym jak policjanci żydowscy chwalili się majątkiem uzyskanym dzięki szabrowaniu mieszkań (rel.)
Autor pamiętnika z getta warszawskiego profesor mikrobiologii Henryk Makower pisał o jakże niegodnym zachowaniu żydowskiej Służby Porządkowej w czasie blokad domów w getcie: „Blokady wyzwoliły wśród SP (Służby Porządkowej - J.R.N.) całą masę łajdactwa i draństwa. Opornych bito pałkami, nie gorzej od Niemców. Do tego dołączyło się rabowanie opuszczonych mieszkań pod jakimś pretekstem, np. żeby nie zostawiać rzeczy Niemcom. Wielu „porządnych” wyższych funkcjonariuszy SP dorobiło się na różnych tego rodzaju praktykach dużych majątków. Było to zjawisko tak masowe, że nawet tzw. przyzwoici ludzie się chwalili –„ja się na tej akcji dorobiłem” - lub „mój mąż nie nadaje się do dzisiejszych czasów, nic nie zarobił na akcji”. ( Por. H. Makower: „Pamiętnik z getta warszawskiego październik 1940 - styczeń 1943”, Wrocław 1987, s. 62). Szkoda, że Gross pominął to jakże ważne świadectwo profesora mikrobiologii Makowera w swoich, zajmujących tak wiele stron, dywagacjach o rabowaniu Żydów przez Polaków, zbrodniczej „moralności” polskich grabieżców itp.
Rabunek w wileńskim getcie
W prowadzonym na bieżąco dzienniku Hermanna Kruka z wileńskiego getta niejednokrotnie natykamy się na sceny opisujące rabunek żydowskich mieszkańców przez żydowską policję. Np. pod datą 18 września 1941 r. czytamy:
„Żydowska policja ma swoje środki utrzymania”. A dalej w tekście: „Żydowska policja i jej biznes. „Heroizm” żydowskiej policji i jej biznes był już często omawiany. Jeśli stoisz przy bramie, bierzesz pieniądze za pozwalanie ludziom na wniesienie paczki. Jeśli spacerujesz do miasta, to przynosisz zawiniątka które Żydzi zostawili u swych chrześcijańskich przyjaciół, etc. I bierzesz za to również łapówkę. Skrótowo mówiąc policja żydowska robi biznes. Domy żydowskiej policji wypełnione są chlebem, masłem (...) Rzeczywiście praca policji to najlepszy środek utrzymania”.
(Tł. JR Nowak; por. Hermann Kruk: “The Last Days of the Jerusalem of Lithuania: Chronicles from the Vilna Ghetto and the Camps”, Paris 1985, s.115 ).
W innej relacji z dziennika (pod datą 6 stycznia 1942 ) czytamy tekst pt. „Ludzie zabierają od martwych i od żywych” W tekście czytamy m.in: „Ludzie chodzą po domach, a jeśli tylko znajdą całe łóżko, porządny mebel, krzesło, stół, etc. zanotowują to, a następnego dnia przychodzą już żydowscy policjanci i zabierają wszystko, wyjaśniając, że tak nakazali Niemcy. Tego czego nie zabrali bolszewicy za ich dni, a potem Niemcy, i wreszcie Niemcy i Litwini razem, teraz jest zabierane w getcie przez policjantów żydowskich(...) Wielkie ryby z żydowskiej policji „zabawiają się” razem z niemieckimi kolegami z gestapo i innymi. Getto dostarcza... apartamenty szefów, dziewczyny, brandy, ostatnio zorganizowano również orkiestrę dla tych celów(...)”. (Por. tamże s. 160).
Pod datą 25 stycznia 1942 znajdujemy zapis: „Żydowska siła policyjna w getcie jest wielkim konsumentem. Poza setkami i tysiącami konfiskat złota i pieniędzy zabieranych od mieszkańców getta, budżet policji ma wielki dochód z grzywien. Kary finansowe uderzają w mieszkańców dużo gwałtowniej niż ciosy od Niemców. Ludzi karze się grzywnami pieniężnymi za wszystko”. (Por. tamże, s. 182).
„Szaberką” zajmowała się głównie żydowska policja. (Z raportu Werkschutzmanna z grudnia 1942 r.) (rel.)
Z rozlicznych relacji przebijają się informacje o wyjątkowych rozmiarach nadużyć i rabunku ze strony żydowskiej policji. W „Archiwum Ringelbluma” znajdujemy datowany na grudzień 1942 roku wymowny raport nie zidentyfikowanego Werkschutzmanna, drążący m.in. wspomniany temat. Według raportu:
„(...) Było nawet wielu tzw. nielegalnych, tzn. ukrywających się, którzy w krótkich odstępach pomiędzy dwiema blokadami wykradali się „na szaberkę”. Głównie rabunkiem zajmowała się żydowska policja, która nie szukając już tak pilnie ludzi, tym pilniej baczyła, by jak najwięcej zrabować. (Podkr.- JRN).Policjanci żydowscy nie nosili pałek za to każdy trzymał na ramieniu siekierę. Upozorowane to było tym, że Niemcy kazali rozbijać drzwi, częściej jednak służyło to do łatwiejszego rabunku.(...)
(Por. „Archiwum Ringelbluma. Getto warszawskie lipiec 1942 - styczeń 1982”, oprac. Ruta Sakowska, Warszawa 1980, s. 150).
Emanuel Ringelblum : „W getcie kradną wszystko” (rel.)
„(...)Żydowska gangsterska policja wykorzystuje każdą sytuację, aby zbijać pieniądze. Ostatnio wymyślili nowy szwindel. W związku z nakręcaniem filmu udają się do właścicieli restauracji i żądają np. na bal, który ma być filmowany, znacznie większej ilości potraw, niż potrzeba w rzeczywistości. Ostatnio przyszli do mieszkania przy Leszno 27 i oświadczyli, że w związku z przystąpieniem do filmowania należy od razu opuścić lokal. Gotowi są wszakże zrezygnować z tego mieszkania za cenę jedynie 50 zł. A tymczasem ściągnęli ze stołu złoty zegarek.(...)
W getcie kradną wszystko, nawet telefony. Monterzy robią następujące kombinacje: za pieniądze wstawiają sklepikarzowi telefon, którego numer skradziono komuś drugiemu. Wydarzyło się to np. w podwórzu Leszno 18. Udra Mesza telefon przestał dzwonić; okazało się, że ten sam numer telefonu miał sklepikarz na tejże ulicy.(...) (Por. Emanuel Ringelblum : op.cit.s.383).
Hillel Seidman o napaściach zbrojnych gangsterów w getcie
Hillel Seidman w swym dzienniku wspomniał o przejawach bandytyzmu w getcie, pisząc: „Spotykało się w getcie indywidua należące do świata kryminalistów, zbrojnych gangsterów. Nocami podejmowali oni zbrojne napaści skierowane przeciw Żydom. Zagarniali pieniądze z mieszkań, przedstawiając się jako rzekomi emisariusze ruchu oporu, podczas gdy w rzeczywistości „pracowali na własny rachunek”. Wpadając do mieszkań nocą z rewolwerami w dłoni, zagarniali w pierwszym rzędzie ubrania. Wiedzieli bowiem, że Żydzi z getta zwykle zaszywali pieniądze i biżuterię w ubrania, aby ukryć je przed nazistami” . (Tł. JR Nowak; por. Hillel Seidman: „Du fond de l’ abime. Journal du getto de Varsovie”, Paris 1998,s.221).
Żydowskie bandy rabują w getcie (zapiski z dziennika) (rel.)
Sytuację mieszkańców getta pogarszały mnożące się napady różnych band żydowskich. Ich metody działania tak zostały scharakteryzowane w „Dzienniku z warszawskiego getta”: „Życie tu staje się coraz straszniejsze i niemożliwe do zniesienia. Żyjemy w dżungli, gdzie prawo silniejszej pięści jest jedynym istniejącym prawem. Korzystając z ogólnego chaosu bandy rzezimieszków podszywają się pod bojówkarzy i w imieniu partii, napadają ludzi w biały dzień na ulicach, przychodzą do domów i terrorem wymuszają całe mienie swych bezsilnych ofiar. Napady takie zdarzają się ostatnio coraz częściej, nikt im nie przeciwdziała, nikt nie karze sprawców, w tym ogólnym rozprzężeniu i anarchii, do głosu dochodzą męty społeczne, pozbawione wszelkich skrupułów i wykorzystując przyjazną dla nich sytuację obławiają się, zabierając napadniętym ostatnie uciułane grosze. Ofiara zostaje zaskoczona przeważnie w opuszczonym domu, przez który przechodzi, zaciąga się ją do pustego mieszkania i tu z lufą rewolweru przytkniętą do skroni rozbiera do naga i pozbawia wszystkiego, co przedstawia jakąkolwiek wartość. Któż będzie ingerował? Niemcy, ci tylko z satysfakcją przyjmą do wiadomości, że Żydzi napadają Żydów i niszczą ich w ten, czy w inny sposób, gładzenie Żydów przez Żydów jest dla nich grą, której przyglądają się nader chętnie. (…) Wysłannicy partii zjawili się u sąsiada. Rozebrano go do naga, a wobec tego, że nie znaleziono nic przy nim, zabrali go ze sobą. To są nowe gangsterskie metody dla wyduszania pieniędzy. Ofiarę się uprowadza na kilka dni, aż rodzina jej nie wykupi. Już nie odróżniam wcale, kiedy działa partia, kiedy znów podszywa się pod nią banda zwykłych rabusiów, bo jedni, jak i drudzy stosują ściśle te same metody. (Wg. „Patrzyłam na usta…Dziennik z warszawskiego getta”, red. Piotr Wieser, Kraków- Lublin 2008,ss.33,35).
Baruch Milch o rabowaniu trupów (rel.)
Nie wahano się rabować trupów świeżo zamordowanych Żydów. Jeden z najrzetelniejszych pamiętnikarzy żydowskich Baruch Milch wspominał z Bełżca: „(...) w ciemnościach rozpoznałem jak członkowie Judenratu obrobili porozrzucane trupy, przeszukując ich ubrania od stóp do głów”. (Por. Baruch Milch: „Mój testament” w „Karta”, luty 1991, s. 21).
Konsul Konstanty Rokicki wystawił w latach 40. ponad tysiąc fałszywych paszportów Paragwaju dla ok. 2 tys. polskich Żydów - podała na Twitterze ambasada RP w Bernie. Dokumentów, które w czasie Holokaustu ratowały Żydom życie, było więc znacznie więcej niż szacowali historycy. Konsul Rokicki (1899-1958) spoczywa na cmentarzu w Lucernie, ale jego nagrobka już nie ma. - Potwierdzają się przypuszczenia, że jeden z największych bohaterów akcji ratunkowej z Berna 1942-43 zmarł w biedzie.
25 czerwca 1942 roku w bardzo ważnym brytyjskim dzienniku "The Daily Telegraph" ukazał się artykuł ujawniający szokującą prawdę o zbrodniach niemieckich na Żydach. Już sam tytuł był wstrząsający "Niemcy mordują 700 tysięcy Żydów w Polsce". A w pierwszym zdaniu tekstu zbrodnia niemiecka nazywana zostaje "największą masakrą w dziejach świata".
W początku 1943 roku arcybiskup Canterbury, William Temple wezwał do ratowania Żydów w dramatycznych słowach: "W tej chwili spoczywa na nas ogromna odpowiedzialność. Stoimy przed historią, ludzkością i Bogiem". Rząd Wielkiej Brytanii był bardzo niezadowolony. Narastała presja opinii publicznej. Należało koniecznie wykonać jakieś działania, które pozwoliłyby na stworzenie wrażenia, że rząd robi coś ważnego w tej sprawie. Chodziło o cyniczne oszukanie opinii publicznej.
Gdy więc w Warszawie rozpoczęło się powstanie w getcie, państwa zachodnie udały się na Bermudy, odgrywać przedstawienie przed własną opinią publiczną. Główną obawą, jaką żywiono w czasie tej konferencji nie było to, jak przerwać wybijanie reszty Żydów, lecz: gdyby Hitler faktycznie zgodził się wypuścić Żydów jak to zapowiadał przy okazji podobnej konferencji w przeszłości, to znaleźlibyśmy się w niezłych tarapatach. Po zgodnym odrzuceniu planów ratowania jakichkolwiek Żydów przed śmiercią, delegaci odetchnęli z ulgą.
W tym samym czasie w okupowanej Polsce działał już - najpierw, od 27 września 1942 roku - Tymczasowy Komitet Pomocy Żydom im. Konrada Żegoty założony przez Zofię Kossak-Szczucką i Wandę Krahelską-Filipowicz, a - od 4 grudnia 1942 - powołana na jego miejsce Rada Pomocy Żydom przy Delegaturze Rządu RP na Kraj.
https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%BCdischer_Ordnungsdienst
http://www.dzienniklodzki.pl/artykul/650173,chaim-rumkowski-kat-czy-wybawca-zdjeciafilmy,id,t.html
http://blurppp.com/blog/mordechai-chaim-rumkowski-zydowski-kolaborant-i-przestepca-z-lodzkiego-getta/
Licząca aż 12 tysięcy członków żydowska policja i rozliczne Judenraty wspierały Niemców głównie po to, aby się maksymalnie obłowić kosztem swych rodaków. To policja żydowska, a nie polska policja (której nie było w gettach) z ogromną gorliwością wyciągnęła z gett na drogę do zagłady w obozach śmierci 2 miliony 800 tysięcy Żydów, brutalnie bijąc ich i kopiąc. Policjanci robili to tym gorliwiej, bo po wyciągnięciu Żydów z ich mieszkań wchodzili do ich z toporami i siekierami , aby zrabować dorobek ich życia. To właśnie wtedy w warszawskim getcie powstało słowo szaber (od żydowskiego zwrotu: szabrower) na określenie tych grabieżczych działań policjantów żydowskich kosztem swych żydowskich rodaków.
Itamar Lewin o rozmiarach grabieży Żydów przez Żydów (rel.)
Świetne syntetyczne omówienie rozmiarów szabrownictwa w getcie znajdujemy w książce Itamara Levina „Walls Around. The Plunder of Warsaw Jewry during World War II and Its Aftermath”, London 2004. Już w tytule jednego z rozdziałów czytamy „Żydzi rabują swoich braci” (Jews rob their brothers). Itamar Levin wykorzystał w swym opisie szabrownictwa w getcie bogaty materiał źródłowy pochodzący od bezpośrednich świadków zagłady Żydów, m. in. Chaima A. Kaplana, rabina Szymona Huberbanda, Emanuela Ringelbluma, Racheli Auerbach. Jak pisał Levin: „Żydzi wykorzystujący ciężkie warunki innych dla swoich osobistych zysków to szczególnie bolesny rozdział w historii warszawskiego getta (...) Huberband (rabin Szymon Huberband – JRN) napisał dłuższy artykuł na ten temat, zaczynający się od słów „Żydowskie getto jest zalane masami donosicieli, szantażystów i złodziei”. (Podkr.- J,.R.N.) (...) Huberband wyjaśniał: „Żydowscy tragarze przodowali wśród donosicieli w warszawskim getcie. Oni wskazywali Niemcom domy bogatych Żydów i miejsca, gdzie Żydzi ukryli swe towary”. ( Tł.J. R. Nowak, Por. I. Levin: op. cit., s. 90). Levin cytował dalej opisy Huberbanda o tym jak tragarze szantażowali każdego, kogo zobaczyli z jakąś paczką, że doniosą na niego, jeśli nie dostaną zapłaty. Szantażowali właścicieli podziemnych młynów, tajnych rzeźni, zakładów rzemieślniczych, grożąc wydaniem ich w ręce władz, jeśli nie dostaną zapłaty. Jak pisał Levin: „Czasami donosy powodowały śmierć ofiar donosów”. (Tamże, s. 91).
Szczególnie oskarżycielsko brzmią fragmenty tekstu Levina, pokazujące chciwość masy szabrowników z kręgów żydowskiej policji. Cytował tu m.in. notatki z dziennika Abrahama Lewina o tym jak żydowscy policjanci włamywali się do mieszkań, z których wyciągnięto Żydów na drogę do zagłady, jak je rabowali i demolowali. (Por. tamże s. 151). Kilka stron dalej (s.154) Levin pisze w odniesieniu do Żydów grabiących mieszkania opustoszałe po wywiezieniu ich mieszkańców do obozów: „Żydzi nazywali shabbers ( szabrownikami – JRN) tych, którzy grabili puste mieszkania. Początkowo oni zabierali tylko pieniądze, biżuterię czy inne rzeczy, które można było wymienić na gotówkę. Później wszystko było dobre do zagrabienia - jak pisała Auerbach. Przez ulice getta toczyły się „łóżka z fotelowym oparciem i składane łóżka, sofy, nowe metalowe ramy łóżek, które szybko rdzewiały, starego typu materace o wielkich rozmiarach, zwilgotniałe od deszczu, przykryte podejrzanymi plamami, (…) ogromne stosy wszelkiego rodzaju bielizny pościelowej, kołderki dziecięce, poduszki na sofy, słomiane materace, łóżka polowe. To nie ograniczało się do łóżek i koszul. Były tam garnki, spodnie, kotły, świeczniki sabatowe, bielizna osobista, domina i szachy, piłki nożne i karty do gry, ubranka, zabawki dziecięce oraz wiele rodzinnych zdjęć ”.
Levin powoływał się również na szokujące świadectwa Chaima A. Kaplana stwierdzając m.in., iż „Kaplan oceniał, że Ordnungsdienst była faktycznie zadowolona rozkazem deportacji, wydając 10 tysięcy osób dziennie, a nie 6 tysięcy, jak żądali Niemcy – „ponieważ to zapełniało ich kieszenie złotem” (od tych którzy próbowali się wykupić od deportacji – JRN) (Por. I. Levin: op.cit., s. 150)
Sporo miejsca poświęcił Levin na opisy łapówkarstwa wśród żydowskiej policji. Nie ominął również sprawy szczególnie makabrycznej – rabowania grobów cmentarnych. Jak pisał:„Warte zaznaczenia są również cykliczne rabunki żydowskich grobów w Warszawie, po raz pierwszy wspomniane w dzienniku Czerniakowa pod datą 4 stycznia 1940: „Wczoraj po raz drugi na cmentarzu praskim w poszukiwaniu brylantów pobito pracowników”. Ringelbum również odnotował to samo zjawisko parę razy we wrześniu 1941 r.” (Por. I. Levin: op. cit., s. 98).
To wszystko opisywał Levin w rozdziale: „Żydzi rabują swoich braci”. Przytoczę dalej liczne inne żydowskie relacje pokazujące wielkie rozmiary szabrowania Żydów przez Żydów, a zwłaszcza przez żydowską policję. Jak wytłumaczyć na tym tle jaskrawą nieuczciwość badawczą dr. Andrzeja Żbikowskiego z Żydowskiego Instytutu Historycznego, który przez lata miał dominujący wpływ na IPN-owskie badania historii Żydów i stosunków polsko-żydowskich w czasie drugiej wojny światowej? W dwukrotnie wydanej przez niego bardzo luksusowo książce „Żydzi” (ostatnie wydanie Wrocław 2005), na s.260 Żbikowski pisał pod zamieszczoną ilustracją: „Chrześcijanie nie tylko patrzyli na getto. Znaleźli się i tacy, którzy w opuszczonych ruinach szukali wartościowych lub choćby przydatnych przedmiotów”. Równocześnie Zbikowski zachowuje całkowite milczenie w swej książce o żydowskich szabrownikach, którzy przez parę lat grabili opuszczone mieszkania w gettach, zanim tam przybyli Polacy. Szabrownikach, o których tyle pisze Itamar Levin, Rachela Auerbach i rozliczni inni żydowscy autorzy. I cóż takie postępowanie Żbikowskiego ma wspólnego z jakąkolwiek etyką naukowca?!
Rabin Szymon Huberband: „Wydzieranie pieniędzy od Żydów przez Żydów”
Słynny rabin Szymon Huberband przed zamordowaniem przez Niemców w 1942 r. napisał liczne cenne teksty o sytuacji polskich Żydów w czasie wojny. Zostały one wydane w dotąd nie przełożonej w Polsce książce rabina Huberbanda: „Kiddush Hashem”. Poniżej zamieszczam fragmenty jednego z tekstów z owej książki rabina Huberbanda pod nadanym przez niego oryginalnym tytułem „Wydzieranie pieniędzy od Żydów przez Żydów” (w amerykańskim wydaniu tytuł rozdziału brzmiał: „The Extortion of Money from Jews by Jews”). Był to tekst, na który powoływał się Itamar Levin w przytaczanym wyżej fragmencie jego książki. Jak pisał rabin Szymon Huberband:„Żydowskie getto jest zalane masami donosicieli, szantażystów i złodziei (…) Żydowskie wspólnoty zawsze miały swoich zdrajców, ale było to dalekie od tego, co dziś dzieje się w getcie”. (Tł. J.R. Nowak; Por.rabin Shimon Huberband: „Kiddush Hashem. Jewish Religious and Cultural Life in Poland During the Holocaust”, Hoboken, New Jersey, New York 1987, s. 136). Huberband kontynuował: „Żydowscy tragarze przodowali wśród donosicieli w warszawskim getcie. Oni wskazywali Niemcom domy bogatych Żydów i miejsca, gdzie Żydzi ukryli swe towary”. (Tamże,s.137). Huberband pisał dalej o tym jak tragarze szantażowali każdego, kogo zobaczyli z jakąś paczką, że doniosą na niego, jeśli nie dostaną zapłaty. Szantażowali właścicieli podziemnych młynów, tajnych rzeźni, zakładów rzemieślniczych, grożąc wydaniem ich w ręce władz, jeśli nie dostaną zapłaty. Jak pisał Huberband zdarzało się, że donosy powodowały śmierć ofiar donosów. (Por. tamże, s.137).
Obok tragarzy w rabowaniu swych żydowskich współbraci i donoszeniu na nich „wyróżniali się” różnego typu rzemieślnicy. Jak pisał rabin Huberband: „Poza tragarzami jako donosiciele służyli również rzemieślnicy. W wielu przypadkach Żydzi zwracali się do swych bliskich, dobrych przyjaciół, którzy byli rzemieślnikami, stolarzami, murarzami czy zdunami, aby pomogli im zabezpieczyć ich biżuterię przez ukrycie kosztowności w ścianie, podłodze czy suficie. W wielu przypadkach Żydzi prosili, aby ukryć ich kosztowności w piecach rzemieślnicy otrzymywali dobrą zapłatę za ich pracę. W wielu przypadkach jednak oni donosili na bogatych Żydów. Niemcy wchodzili wówczas do żydowskich domów i kierowali się wprost na „miejsce schowku”. Było więc ewidentnie jasne, że to rzemieślnicy donieśli do nich. W wielu przypadkach rzemieślnicy zjawiali się nawet razem z Niemcami”. Por. tamże, s.137).
Pisząc o żydowskich donosicielach, którzy stali się agentami gestapo, rabin Huberband stwierdzał: „Donosiciele ci dzielili się na „małych” i „dużych” donosicieli. „Mali” wskazywali na tych Żydów, którzy posiadali piękne umeblowania wnętrz, meble i inne pozycje. Jeździli w automobilach razem z niemieckimi żołnierzami, oficerami i żandarmami i pokazywali, gdzie są piękne umeblowania czy zapasy towarów, etc. (…) Wielcy „donosiciele” nie zadowalali się jedynie wskazywaniem na żydowskie umeblowania. Oni wykrywali i denuncjowali żydowskich handlarzy walutą, małe fabryki i biznesy oraz bardzo bogatych Żydów (…) Donosiciele otrzymywali pewną część pieniędzy, którą udało się wydrzeć dzięki nim”. (Por. tamże, ss.138,139). Następnie rabin Huberband szeroko omawiał metody okradania i szantażowania Żydów, stosowane przez żydowskich wydrwigroszy, powiązanych agenturalnie z Niemcami. Wskazywał jak bezlitośni byli sprawcy różnych wymuszeń i oszustw, i jak często nader dramatyczne były losy ich ofiar. Szczególnie wstrząsający był opis jak szczwany żydowski szwindler Menahem Kanershteyn stopniowo doprowadził do gruntownego ograbienia z wszystkiego pobożnego rabina Zilbersteina, powodując w końcu jego śmierć”. (Por. tamże,ss.141-146).
Charles S. Roland o grabieniu ciał pochowanych na cmentarzach (Rel.).
W książce Charlesa S. Rolanda „Courage under Siege” (1992 r.) czytamy o powtarzających się haniebnych praktykach grabienia zwłok pochowanych na cmentarzach. Według Rolanda: „Niemcy nie byli jedynymi, którzy hańbili ciała zamarłych. W makabrycznej prapremierze tego, co miało się zdarzyć w obozach zagłady, usuwano złote zęby z martwych ciał. Czerniakow, Ringelblum i Adler wiedzieli o tym (...) Wszyscy pisali o tej oburzającej praktyce, i wszyscy trzej identyfikowali odmiennych winowajców czy grupy winowajców. Według Ringelbauma to żydowska policja, Ordnungsdienst, profanowała groby. Niektórzy członkowie tej formacji zauważono we wrześniu 1941 jak wykopywali ciała świeżo pochowane w nocy, wyrywając złote zęby i kradnąc. Adler, urzędnik Ordnungsdienst, oskarżał samych grabarzy. Najwyraźniej niektórzy z nich byli winni, ponieważ wyrażali zaskoczenie uznaniem ich akcji za niewłaściwe. Twierdzili, że wyrywanie złotych zębów nie szkodziło nikomu, ponieważ przyczyniało się do polepszenia bilansu płatniczego w getcie. Ci „cmentarni dentyści” zostali aresztowani i sądzeni przed Trybunałem Dyscyplinarnym wewnątrz getta, Adler nie informuje o końcowym efekcie sprawy. Czerniakow był mniej konkretny. 9 listopada 1941 zapisał notatkę w swym dzienniku o tym, że Ordnungdienst raportował mu o „przypadkach rozkopywania grobów przez jakiś gang dla wyrywania zmarłym złotych zębów”.
( Tł. JR Nowak; por. Charles G. Roland “Courage under siege. Starvation, Diesease, and Death in the Warsaw Ghetto”, Oxford 1992, s. 47) .
Tuwia (Tobiasz) Borzykowski - Rabowali ciała Żydów zagazowanych w bunkrach getta warszawskiego (Rel.)
Działacz ŻOB i uczestnik walk powstania w getcie warszawskim w 1943 r. Tuwia (Tobiasz) Borzykowski w swym pamiętniku dał drastyczny opis zachowań Żydów - szabrowników, rabujących trupy w końcowych dnia powstania w getcie. Wdzierali się oni do bunkrów zagazowanych przez Niemców, by rabować to tam co pozostało . Wg. T. T. Borzykowskiego:
„(...) Głód przekształcał ludzi w bestie(...) Myślę to o szabrze, jak nazywali to w języku getta. Szabrownicy wiedzieli, które bunkry były zagazowane, i za każdym razem, gdy się to zdarzyło, szabrownicy z całego getta zbiegali się w tym miejscu. Zabierali żywność ludzi jeszcze żyjących, deptali po zmarłych i umierających, i bili się ze sobą o każdy strzęp (...). (Podkr.-JRN). Nie tylko żywność była celem „szabrowników”(...) Oni usuwali pierścionki i zegarki od ofiar zagazowanych na śmierć, a nawet dobrą parę butów”. (Tł. J.R. Nowak; por. Tuwia Borzykowski : „Between Tumbling Walls”, Tel Aviv 1972, ss.78-79).
Jakże znamienny jest fakt, że żadna z czterech przytaczanych powyżej znaczących książek żydowskich, pełnych bezwzględnego oskarżania Żydów – szabrowników nie została przetłumaczona na język polski. Ułatwia to mocno oskarżanie Polaków w stylu „Złotych żniw” J. T. Grossa.
Joe Rosenblum o typowych przykładach szabrownictwa w wykonaniu żydowskiej policji (rel.)
„Żydowska policja wiedziała, że mój ojciec miał naczynia kuchenne i bieliznę w swoim składzie (...) Wpadli do naszej jadalni, wrzeszcząc: „Żądamy wszystkich twoich garnków i rondli oraz bielizny. Teraz, do cholery, albo zastrzelimy ciebie i twoje dzieci”. (Podkr.-JRN). Mój ojciec nie miał wyboru. Zabrali wszystko, czego chcieli (...) Pomimo naszej ostrożności żydowska policja przybywała do naszego domu jeszcze kilka razy, zabierając nowe ubrania, płaszcze, futra i z pół tuzina nowych butów ojca. Żydowska policja żyła wśród nas. Oni wiedzieli, co mamy i gdzie mamy. Jeśli by nie wiedzieli, to jakiś kapuś prawdopodobnie powiedziałby im o tym”.
(Por. Joe Rosenblum with David Kohn: „Defy the Darkness, A Tale of Courage in the Shadow of Mengele”, Westport, Connecticut 2001, s. 29).
Jak z tego widać policjanci żydowscy byli szczególnie groźni w akcji szabrownictwa, bo lepiej niż ktokolwiek inny orientowali się w stanie posiadania Żydów. Znamienne - jak pokazuje ta relacja -żydowscy policjanci w czasie szabrowania mieszkań nie wahali się przed najbrutalniejszymi groźbami, łącznie z groźbą zastrzelenia mieszkańca domu i jego dzieci.
Aron Einhorn - Nigdy jeszcze wśród Żydów nie było tyle kradzieży i rabunków, co teraz (Rel.)
Aron Einhorn, jeden z najwybitniejszych żydowskich dziennikarzy, przed wojną był redaktorem największej żydowskiej gazety „Hajnt” i współpracował z żydowską prasa zagraniczną. W getcie był działaczem ŻSS. Zginął w 1942 r. Ciekawy jego portret znajdujemy u Emanuela Ringelbluma: Por. Emanuel Ringelblum :”Kronika getta warszawskiego wrzesień 1939-styczeń 1943”. Tł. A. Rutkowski, Warszawa 1988.).. op. cit., s. 587-589. Cytuje się tam m.in. jego słowa: „Żydowska policja porządkowa przekształciła się w bandę „łapaczy, doprowadzających do rozpaczy masy żydowskie”. Poniżej przedstawiam fragmenty wypowiedzi Einhorna w jednym z wywiadów udzielonych podczas pobytu w getcie.
„Trudno powiedzieć, czy to moralne bagno, które dziś obserwujemy, jest rezultatem nienormalnych warunków panujących w getcie, czy też getto jedynie odsłoniło to, co przedtem było ukryte, zamaskowane. Możliwe, że inny naród w getcie upadłby jeszcze niżej, ale miejmy odwagę powiedzieć prawdę: osiągnęliśmy moralne dno".
Nigdy jeszcze wśród Żydów nie było tyle kradzieży i rabunków, co teraz. Nie można powierzyć żydowskiemu rzemieślnikowi niczego do wykonania lub do naprawy, bo nie mamy pewności, czy otrzymamy powierzoną rzecz z powrotem. Okrucieństwo na ulicach widać na każdym kroku. Mija się obojętnie obrazy i sceny, które w innym miejscu wywołałyby wstrząs. Depcze się z najzimniejszą obojętnością po ludzkich trupach. (Por.„ Archiwum Ringelbuma: Dzień po dniu Zagłady”, wybór i oprac. Marta Makowska, Warszawa 2008, s. 107).
Prof. Henryk Makower o tym jak policjanci żydowscy chwalili się majątkiem uzyskanym dzięki szabrowaniu mieszkań (rel.)
Autor pamiętnika z getta warszawskiego profesor mikrobiologii Henryk Makower pisał o jakże niegodnym zachowaniu żydowskiej Służby Porządkowej w czasie blokad domów w getcie: „Blokady wyzwoliły wśród SP (Służby Porządkowej - J.R.N.) całą masę łajdactwa i draństwa. Opornych bito pałkami, nie gorzej od Niemców. Do tego dołączyło się rabowanie opuszczonych mieszkań pod jakimś pretekstem, np. żeby nie zostawiać rzeczy Niemcom. Wielu „porządnych” wyższych funkcjonariuszy SP dorobiło się na różnych tego rodzaju praktykach dużych majątków. Było to zjawisko tak masowe, że nawet tzw. przyzwoici ludzie się chwalili –„ja się na tej akcji dorobiłem” - lub „mój mąż nie nadaje się do dzisiejszych czasów, nic nie zarobił na akcji”. ( Por. H. Makower: „Pamiętnik z getta warszawskiego październik 1940 - styczeń 1943”, Wrocław 1987, s. 62). Szkoda, że Gross pominął to jakże ważne świadectwo profesora mikrobiologii Makowera w swoich, zajmujących tak wiele stron, dywagacjach o rabowaniu Żydów przez Polaków, zbrodniczej „moralności” polskich grabieżców itp.
Rabunek w wileńskim getcie
W prowadzonym na bieżąco dzienniku Hermanna Kruka z wileńskiego getta niejednokrotnie natykamy się na sceny opisujące rabunek żydowskich mieszkańców przez żydowską policję. Np. pod datą 18 września 1941 r. czytamy:
„Żydowska policja ma swoje środki utrzymania”. A dalej w tekście: „Żydowska policja i jej biznes. „Heroizm” żydowskiej policji i jej biznes był już często omawiany. Jeśli stoisz przy bramie, bierzesz pieniądze za pozwalanie ludziom na wniesienie paczki. Jeśli spacerujesz do miasta, to przynosisz zawiniątka które Żydzi zostawili u swych chrześcijańskich przyjaciół, etc. I bierzesz za to również łapówkę. Skrótowo mówiąc policja żydowska robi biznes. Domy żydowskiej policji wypełnione są chlebem, masłem (...) Rzeczywiście praca policji to najlepszy środek utrzymania”.
(Tł. JR Nowak; por. Hermann Kruk: “The Last Days of the Jerusalem of Lithuania: Chronicles from the Vilna Ghetto and the Camps”, Paris 1985, s.115 ).
W innej relacji z dziennika (pod datą 6 stycznia 1942 ) czytamy tekst pt. „Ludzie zabierają od martwych i od żywych” W tekście czytamy m.in: „Ludzie chodzą po domach, a jeśli tylko znajdą całe łóżko, porządny mebel, krzesło, stół, etc. zanotowują to, a następnego dnia przychodzą już żydowscy policjanci i zabierają wszystko, wyjaśniając, że tak nakazali Niemcy. Tego czego nie zabrali bolszewicy za ich dni, a potem Niemcy, i wreszcie Niemcy i Litwini razem, teraz jest zabierane w getcie przez policjantów żydowskich(...) Wielkie ryby z żydowskiej policji „zabawiają się” razem z niemieckimi kolegami z gestapo i innymi. Getto dostarcza... apartamenty szefów, dziewczyny, brandy, ostatnio zorganizowano również orkiestrę dla tych celów(...)”. (Por. tamże s. 160).
Pod datą 25 stycznia 1942 znajdujemy zapis: „Żydowska siła policyjna w getcie jest wielkim konsumentem. Poza setkami i tysiącami konfiskat złota i pieniędzy zabieranych od mieszkańców getta, budżet policji ma wielki dochód z grzywien. Kary finansowe uderzają w mieszkańców dużo gwałtowniej niż ciosy od Niemców. Ludzi karze się grzywnami pieniężnymi za wszystko”. (Por. tamże, s. 182).
„Szaberką” zajmowała się głównie żydowska policja. (Z raportu Werkschutzmanna z grudnia 1942 r.) (rel.)
Z rozlicznych relacji przebijają się informacje o wyjątkowych rozmiarach nadużyć i rabunku ze strony żydowskiej policji. W „Archiwum Ringelbluma” znajdujemy datowany na grudzień 1942 roku wymowny raport nie zidentyfikowanego Werkschutzmanna, drążący m.in. wspomniany temat. Według raportu:
„(...) Było nawet wielu tzw. nielegalnych, tzn. ukrywających się, którzy w krótkich odstępach pomiędzy dwiema blokadami wykradali się „na szaberkę”. Głównie rabunkiem zajmowała się żydowska policja, która nie szukając już tak pilnie ludzi, tym pilniej baczyła, by jak najwięcej zrabować. (Podkr.- JRN).Policjanci żydowscy nie nosili pałek za to każdy trzymał na ramieniu siekierę. Upozorowane to było tym, że Niemcy kazali rozbijać drzwi, częściej jednak służyło to do łatwiejszego rabunku.(...)
(Por. „Archiwum Ringelbluma. Getto warszawskie lipiec 1942 - styczeń 1982”, oprac. Ruta Sakowska, Warszawa 1980, s. 150).
Emanuel Ringelblum : „W getcie kradną wszystko” (rel.)
„(...)Żydowska gangsterska policja wykorzystuje każdą sytuację, aby zbijać pieniądze. Ostatnio wymyślili nowy szwindel. W związku z nakręcaniem filmu udają się do właścicieli restauracji i żądają np. na bal, który ma być filmowany, znacznie większej ilości potraw, niż potrzeba w rzeczywistości. Ostatnio przyszli do mieszkania przy Leszno 27 i oświadczyli, że w związku z przystąpieniem do filmowania należy od razu opuścić lokal. Gotowi są wszakże zrezygnować z tego mieszkania za cenę jedynie 50 zł. A tymczasem ściągnęli ze stołu złoty zegarek.(...)
W getcie kradną wszystko, nawet telefony. Monterzy robią następujące kombinacje: za pieniądze wstawiają sklepikarzowi telefon, którego numer skradziono komuś drugiemu. Wydarzyło się to np. w podwórzu Leszno 18. Udra Mesza telefon przestał dzwonić; okazało się, że ten sam numer telefonu miał sklepikarz na tejże ulicy.(...) (Por. Emanuel Ringelblum : op.cit.s.383).
Hillel Seidman o napaściach zbrojnych gangsterów w getcie
Hillel Seidman w swym dzienniku wspomniał o przejawach bandytyzmu w getcie, pisząc: „Spotykało się w getcie indywidua należące do świata kryminalistów, zbrojnych gangsterów. Nocami podejmowali oni zbrojne napaści skierowane przeciw Żydom. Zagarniali pieniądze z mieszkań, przedstawiając się jako rzekomi emisariusze ruchu oporu, podczas gdy w rzeczywistości „pracowali na własny rachunek”. Wpadając do mieszkań nocą z rewolwerami w dłoni, zagarniali w pierwszym rzędzie ubrania. Wiedzieli bowiem, że Żydzi z getta zwykle zaszywali pieniądze i biżuterię w ubrania, aby ukryć je przed nazistami” . (Tł. JR Nowak; por. Hillel Seidman: „Du fond de l’ abime. Journal du getto de Varsovie”, Paris 1998,s.221).
Żydowskie bandy rabują w getcie (zapiski z dziennika) (rel.)
Sytuację mieszkańców getta pogarszały mnożące się napady różnych band żydowskich. Ich metody działania tak zostały scharakteryzowane w „Dzienniku z warszawskiego getta”: „Życie tu staje się coraz straszniejsze i niemożliwe do zniesienia. Żyjemy w dżungli, gdzie prawo silniejszej pięści jest jedynym istniejącym prawem. Korzystając z ogólnego chaosu bandy rzezimieszków podszywają się pod bojówkarzy i w imieniu partii, napadają ludzi w biały dzień na ulicach, przychodzą do domów i terrorem wymuszają całe mienie swych bezsilnych ofiar. Napady takie zdarzają się ostatnio coraz częściej, nikt im nie przeciwdziała, nikt nie karze sprawców, w tym ogólnym rozprzężeniu i anarchii, do głosu dochodzą męty społeczne, pozbawione wszelkich skrupułów i wykorzystując przyjazną dla nich sytuację obławiają się, zabierając napadniętym ostatnie uciułane grosze. Ofiara zostaje zaskoczona przeważnie w opuszczonym domu, przez który przechodzi, zaciąga się ją do pustego mieszkania i tu z lufą rewolweru przytkniętą do skroni rozbiera do naga i pozbawia wszystkiego, co przedstawia jakąkolwiek wartość. Któż będzie ingerował? Niemcy, ci tylko z satysfakcją przyjmą do wiadomości, że Żydzi napadają Żydów i niszczą ich w ten, czy w inny sposób, gładzenie Żydów przez Żydów jest dla nich grą, której przyglądają się nader chętnie. (…) Wysłannicy partii zjawili się u sąsiada. Rozebrano go do naga, a wobec tego, że nie znaleziono nic przy nim, zabrali go ze sobą. To są nowe gangsterskie metody dla wyduszania pieniędzy. Ofiarę się uprowadza na kilka dni, aż rodzina jej nie wykupi. Już nie odróżniam wcale, kiedy działa partia, kiedy znów podszywa się pod nią banda zwykłych rabusiów, bo jedni, jak i drudzy stosują ściśle te same metody. (Wg. „Patrzyłam na usta…Dziennik z warszawskiego getta”, red. Piotr Wieser, Kraków- Lublin 2008,ss.33,35).
Baruch Milch o rabowaniu trupów (rel.)
Nie wahano się rabować trupów świeżo zamordowanych Żydów. Jeden z najrzetelniejszych pamiętnikarzy żydowskich Baruch Milch wspominał z Bełżca: „(...) w ciemnościach rozpoznałem jak członkowie Judenratu obrobili porozrzucane trupy, przeszukując ich ubrania od stóp do głów”. (Por. Baruch Milch: „Mój testament” w „Karta”, luty 1991, s. 21).
Konsul Konstanty Rokicki wystawił w latach 40. ponad tysiąc fałszywych paszportów Paragwaju dla ok. 2 tys. polskich Żydów - podała na Twitterze ambasada RP w Bernie. Dokumentów, które w czasie Holokaustu ratowały Żydom życie, było więc znacznie więcej niż szacowali historycy. Konsul Rokicki (1899-1958) spoczywa na cmentarzu w Lucernie, ale jego nagrobka już nie ma. - Potwierdzają się przypuszczenia, że jeden z największych bohaterów akcji ratunkowej z Berna 1942-43 zmarł w biedzie.
25 czerwca 1942 roku w bardzo ważnym brytyjskim dzienniku "The Daily Telegraph" ukazał się artykuł ujawniający szokującą prawdę o zbrodniach niemieckich na Żydach. Już sam tytuł był wstrząsający "Niemcy mordują 700 tysięcy Żydów w Polsce". A w pierwszym zdaniu tekstu zbrodnia niemiecka nazywana zostaje "największą masakrą w dziejach świata".
W początku 1943 roku arcybiskup Canterbury, William Temple wezwał do ratowania Żydów w dramatycznych słowach: "W tej chwili spoczywa na nas ogromna odpowiedzialność. Stoimy przed historią, ludzkością i Bogiem". Rząd Wielkiej Brytanii był bardzo niezadowolony. Narastała presja opinii publicznej. Należało koniecznie wykonać jakieś działania, które pozwoliłyby na stworzenie wrażenia, że rząd robi coś ważnego w tej sprawie. Chodziło o cyniczne oszukanie opinii publicznej.
Gdy więc w Warszawie rozpoczęło się powstanie w getcie, państwa zachodnie udały się na Bermudy, odgrywać przedstawienie przed własną opinią publiczną. Główną obawą, jaką żywiono w czasie tej konferencji nie było to, jak przerwać wybijanie reszty Żydów, lecz: gdyby Hitler faktycznie zgodził się wypuścić Żydów jak to zapowiadał przy okazji podobnej konferencji w przeszłości, to znaleźlibyśmy się w niezłych tarapatach. Po zgodnym odrzuceniu planów ratowania jakichkolwiek Żydów przed śmiercią, delegaci odetchnęli z ulgą.
W tym samym czasie w okupowanej Polsce działał już - najpierw, od 27 września 1942 roku - Tymczasowy Komitet Pomocy Żydom im. Konrada Żegoty założony przez Zofię Kossak-Szczucką i Wandę Krahelską-Filipowicz, a - od 4 grudnia 1942 - powołana na jego miejsce Rada Pomocy Żydom przy Delegaturze Rządu RP na Kraj.
13 kwietnia 1945 roku niemieccy SS-mani zaciągnęli do stodoły niedaleko miejscowości Gardelegen 1016 więźniów obozu Mittelbau-Dora. Po tym jak wrota do stodoły zostały zaryglowane Niemcy podłożyli ogień, a do środka zaczęli wrzucać granaty. Większość uwięzionych spłonęła żywcem lub udusiła się od czadu. Ludzi, którzy usiłowali się uratować robiąc podkopy pod ścianami stodoły, zabijano strzelając do nich z karabinów maszynowych. Masakrę przeżyło zaledwie 11 osób: 7 Polaków, 3 Rosjan i 1 Francuz.
Spis Powszechny z 1938 roku (już po włączeniu Zaolzia) wykazał 35,4 mln mieszkańców Polski. Nieco później, bo w sierpniu 1939 roku przesłano do Ligi Narodów informację o 35,8 mln (co powtórzył prof. Andrzej Krzesiński z UJ w książce “Poland`s Right to Justice”, wydanej w 1946 roku). Z kolei według wydanego we Wrocławiu w 1981 roku “Historical Atlas od Poland” pod red. W. Czaplińskiego i T. Ładogórskiego Polskę zamieszkiwało wtedy 35,1 mln osób.
Wynik pierwszego powojennego spisu powszechnego z końca 1946 roku (23,6 mln) i powojenny trend demograficzny (według cytowanego wyżej “Atlasu” w chwili następnego spisu powszechnego w 1950 roku Polska liczyła 25 mln mieszkańców) pozwala oszacować zaludnienie Polski w 1945 r jako 23,2 mln. Stad liczba rzeczywiście utraconych w czasie wojny przez Polskę obywateli to co najmniej 11,5 mln (za “Atlasem”) albo nawet 12,6 mln, co stanowi 35% polskiej ludności z 1939 roku. Liczbę te należałoby powiększyć o wymordowaną przez najeźdźców mniejszość narodową polską, żyjącą poza przed wojną poza granicami RP – na wschodzie i zachodzie… Należy podkreślić, że w sentencji Wyroków Norymberskich w 1946 roku określono polskie straty jako 1/3 (33%) przedwojennej populacji Polski.
Feliks Tych. Żyd.
Wojnę - jak wielu mu podobnych - przeżył tylko i wyłącznie dzięki niebywałemu heroizmowi Polaków (konkretnie: katolików), którzy zdecydowali się uratować mu życie, narażając własne. Co robi Tych z wdzięczności dla Polski, wobec której ma od tej pory dożywotni dług? Wstępuje do polskiego podziemia i walczy o niepodległość Polski.
Żartowałem.
Wręcz przeciwnie. Jeszcze się wojna nie kończy, a on już wstępuje do komunistycznego Związku Walki Młodych, walczącego zarówno z hitlerowskim okupantem, jak i... z polskim podziemiem niepodległościowym.
Kończy się wojna, Tych kończy 19 lat i wstępuje do PZPR. Został uratowany przez Polaków przed nazistowskim okupantem Polski, więc w ramach wdzięczności służy drugiemu okupantowi Polski - komunizmowi. Studia podyplomowe robi w Moskwie.
W 1968 komuniści odwracają się od swoich żydowskich sojuszników i wypowiadają im wojnę. Oburzeni i zaskoczeni takim obrotem spraw Żydzi strzelają focha, niektórzy z nich zaczynają nawet walkę ze zdrajcami wspólnej sprawy i, musząc odnaleźć się w nowej sytuacji, przechodzą do obozu antykomunistycznego.
Ale nie Feliks Tych.
Polscy komuniści napluli mu w 1968 w twarz i na fali antysemickiej nagonki wywalili go z Polskiej Akademii Nauk? Nie szkodzi. Feliks się nie gniewa. Za bardzo ukochał ten ustrój, i za bardzo przerażała go wizja niepodległej, suwerennej Polski, by teraz strzelać fochy. Już 2 lata później robi profesurę, a kolejny rok później - łapie fuchę w Archiwum Komitetu Centralnego PZPR. Pracuje tam do 1987. 16 lat.
W karierze naukowej i awansach pomaga mu ślub z Lucyną, córką żydowskiego komunisty, Jakuba Bermana, wicepremiera w komunistycznym rządzie, stalinowskiego polakożercy odpowiedzialnego za aparat represji, zwalczanie bohaterów polskiego podziemia, wdrażanie w Polsce sowieckiej propagandy i mordy polityczne.
Co się dzieje z Tychem w ,,wolnej Polsce"? Zostaje objęty infamią za wysługiwanie się komunistycznemu reżimowi i w niesławie dobiega końca swych dni.
Żartowałem.
Zasiada w radzie Muzeum Historii Żydów Polskich i współtworzy - między innymi z kilkoma innymi żydowskimi ,,byłymi" działaczami komunistycznymi - organizację „Otwarta Rzeczpospolita”, Stowarzyszenie przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii.
Żyd z nigdy nie spłaconym długiem wdzięczności wobec Polski, który całe życie służył gnębicielom polskiej niepodległości, walczy z... antysemityzmem.
Jakie to symboliczne.
"Pomimo faktu, że odżegnywał się od metod terrorystycznych, zgodził się na wysadzenie jerozolimskiego hotelu King David, który był siedzibą brytyjskiego sztabu wojskowego."
https://pl.wikipedia.org/wiki/Dawid_Ben_Gurion
https://en.wikipedia.org/wiki/King_David_Hotel_bombing
https://www.wprost.pl/swiat/151236/Izrael-popelnil-zbrodnie-wojenne-w-Strefie-Gazy.html
https://wpolityce.pl/swiat/213337-izrael-oskarzony-o-zbrodnie-wojenne-w-strefie-gazy-za-ataki-na-szkoly
https://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/1482448,Amnesty-International-oskarzyla-Izrael-o-zbrodnie-wojenne
https://en.wikipedia.org/wiki/Category:Israeli_war_crimes
https://www.hrw.org/news/2017/06/04/israel-50-years-occupation-abuses
https://www.globalresearch.ca/israels-war-crimes-record-killing-and-maiming-children-in-armed-conflicts/5454020
Chociaż od dawna było wiadomo, że Izrael stał za atakiem powietrznym z 6 września 2007 r., to oficjalnie władze tego kraju nigdy nie odnosiły się do tego - zwraca uwagę Associated Press. Dodaje, że oświadczenie izraelskiej armii "uchyla zasłonę tajemnicy w jednej z najbardziej śmiałych i tajemniczych operacji wojskowych ostatnich czasów".
Izraelskie wojsko ujawniło, że osiem myśliwców F-15 przeprowadziło naloty na instalacje w regionie Dajr az-Zaur na wschodzie Syrii, które były rozwijane od lat i miały zacząć być eksploatowane pod koniec 2007 r.
"Przesłanie ataku z 2007 r. na reaktor jest takie, że Izrael nie będzie tolerował instalacji, które mogą stanowić zagrożenie egzystencjalne" - oświadczył w środę szef sztabu generalnego sił zbrojnych Izraela generał Gadi Eisenkot. "To było przesłanie w 1981 r., to jest przesłanie z 2007 r. i to jest przyszłe przesłanie dla naszych wrogów" - dodał, nawiązując do izraelskiego ataku na reaktor, który był budowany w Iraku w 1981 roku.
Sir,
Benjamin Netanyahu states that „Israel has no tolerance for distorting of the truth, the re writing of history, and denial of Holocaust”. The statement refers to the proposal to make it illegal in Poland the description of the concentration and death camps in Poland as Polish camps. It must be clear to Mr Netanyahu that the death and concentration camps in Poland during the Second World War were German camps. They were run by Goverment of Germany, not by Polish Goverment which was in exile- or are we supposed to pretend that Hans Frank Himler, Heidrich, et al were Polish!
That is as mad as denying the Holocaust so it is hard to understand wy Mr Netanyahu levels that accusation against Poles.
The victims of German barbarism were Poles as well as Jews. The penalty in occupied Poland for helping a Jew was death not only for helper but for his family. Some Poles were brave enough to risk this fate. I wonder if Mr Netanyahu would be brave enough to help a Pole were the situation to be reversed.
Your faithfully,
Lord Belhaven and Stenton
Szykowany na nowego premiera Izraela Ja’ir Lapid, który w ubiegłym tygodniu stwierdził, że "Polskie obozy śmierci istniały i żadne prawo nigdy tego nie zmieni", obraca się w bardzo ciekawym towarzystwie. U jego boku widziano bowiem... Andrzeja Gąsiorowskiego. Przypomnijmy, że Gąsiorowski na początku lat 90-tych za pośrednictwem swojej spółki Art-B wypompował z polskiego sektora bankowego 4,2 bln ówczesnych zł (równowartość 420 mln zł), po czym uciekł do Izraela. Do dziś za ten gigantyczny przekręt nie poniósł żadnych konsekwencji.
Warto przypomnieć, że Andrzej Gąsiorowski wraz z Bogusławem Bagsikiem (drugi współzałożyciel Art-B) uciekli z Polski do Izraela w połowie 1991 roku, gdy na jaw wyszedł wymyślony przez nich proceder tzw. "oscylatora ekonomicznego", który pozwolił im wcześniej zgarnąć ok. 4,2 bln ówczesnych zł (równowartość 420 mln dzisiejszych zł).
Proceder "oscylatora ekonomicznego" polegał na lokowaniu pieniędzy w bankach, a następnie pobieraniu czeków "potwierdzonych" (tj. gwarantowanych przez bank) na ulokowane kwoty i – w dalszej kolejności – na realizowaniu tych czeków w innym banku, gdzie zakładana była kolejna lokata, pobierany kolejny czek gwarantowany itd. W warunkach panującej w latach 1989-1991 niedrożności systemu przepływu informacji międzybankowej (była to wymiana informacji off-line, a dokumenty przesyłane były zazwyczaj pocztą) informacja o tym, że czek został zrealizowany w innym banku docierała nierzadko po kilku dniach lub po tygodniu, a do tego czasu lokata stworzona z tych samych pieniędzy była oprocentowana w kilku bankach równocześnie. Sprawnie działający oscylator w ciągu niespełna dwóch lat uczynił z Gąsiorowskiego i Bagsika bardzo majętnych ludzi.
Co ciekawe - Główny Inspektor Nadzoru Bankowego już w grudniu 1990 dostrzegł nieprawidłowości w obrocie kapitału holdingu Art-B, ale dopiero po pół roku prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie. Ówczesny szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego – Maciej Zalewski – ostrzegł Bagsika i Gąsiorowskiego kilkanaście godzin przed ich szykowanym aresztowaniem (Zalewski został za to skazany prawomocnym wyrokiem sądu na karę dwóch i pół roku pozbawienia wolności). W nocy z 31 lipca na 1 sierpnia 1991 roku, dwie godziny przed zamknięciem dla nich granic kraju, obaj właściciele Art-B wyjechali do Izraela. Tam szybko uzyskali obywatelstwo, co uchroniło ich przed wysłanym za nimi międzynarodowymi listami gończymi, ponieważ Izrael zawsze odmawia ekstradycji własnych obywateli do innych krajów.
Andrzej Gąsiorowski, ścigany międzynarodowym listem gończym, przez 22 kolejne lata mieszkał w Tel Awiwie. Izrael konsekwentnie odmawiał Polsce jego ekstradycji. Do Polski powrócił w 2014 roku, kiedy główne zarzuty dotyczące tzw. "oscylatora ekonomicznego" uległy przedawnieniu. Nadal jednak w mocy pozostawały prokuratorskie zarzuty dotyczące przywłaszczenie ze szkodą spółki ponad 71,7 mln zł. Do czasu... 1 lipca 2015 roku weszła w życia uchwalona przez Platformę Obywatelską i podpisana przez prezydenta Bronisława Komorowskiego nowelizacja kodeksu karnego i kodeksu postępowania karnego, która przyspieszyła przedawnienie zarzutów wobec Gąsiorowskiego. W efekcie powyższego także i w tym przypadku śledczy musieli umorzyć sprawę.
Stanislas Balcerac, który jako pierwszy ujawnił na twitterze informacje na temat spotkania Lapida i Gąsiorowskiego, sugeruje nawet, że twórca Art-B był "słupem izraelskich służb", których celem była "operacja plądrowania polskich banków na początku lat 90-tych".
O tym czy Gąsiorowski był "słupem izraelskich służb" nie będę się wypowiadał, bowiem nie ma na to żadnych potwierdzonych informacji. Faktem jest jednak to, że spółka Art-B sfinansowała w części tzw. "operację MOST", która polegała na przerzucie Żydów z ZSRR i Rosji do Izraela w latach 1990 - 1992. W akcję tą były zaangażowane służby specjalne z Polski (Departamentem I MSW), Izraela (Mosad) oraz USA (CIA).
za:
http://niewygodne.info.pl/artykul8/04265-Tworca-Art-B-u-boku-Lapida-z-Izraela.htm
Państwo Izrael zajmuje się Polakami, wkładając białe rękawiczki. To musi się skończyć. Oprócz odwołania ambasadora Izrael musi działać przeciwko Polsce w instytucjach UE, wykorzystywać wpływy w USA i domagać się stworzenia odpowiednich systemów zwrotu mienia – pisze na portalu ynetnews.com Nadav Eyal, dziennikarz Kanału Eser (Dziesiątego), jedynego izraelskiego kanału telewizyjnym, który jest dostępny również w kablówkach w Ameryce Północnej i Europie.
Jak informuje portal Stopacthr1226.org, „W czasie trwania akcji, znanej pod nazwą Polish American Capitol Hill Outreach, uczestnicy przeprowadzili setki rozmów usiłując zwrócić uwagę kongresmenów zarówno na bezpośrednie cele ustaw S.447 (Senat) i H.R.1226 (Izba Reprezentantów), jak i na ewentualne długoterminowe konsekwencje ich uchwalenia, nie tylko w Polsce, ale także i w Stanach Zjednoczonych. Uczestnicy akcji zwracali uwagę zarówno na antypolski, jak również na, mniej rozumiany, antyamerykański charakter powyżej wymienionych ustaw postulujących naruszenie istniejącących norm prawnych i stworzenie precedensu opartego na ponadprawnych rozwiązaniach jawnie dyskryminujących względem innych grup etnicznych, narodowych i religijnych”.
Reprezentanci Polonii zwracala szczególną uwagę na problem restytucji mienia pozostawionego bezpotomnie i beztestamentowo. „Postulat ten jest postrzegany jako sprzeczny z normami i tradycją prawną cywilizacji zachodniej. Stworzenie takiego precedensu musiałoby mieć dalszy negatywny wpływ na prawodawstwo amerykańskie. Mimo iż, ustawy S. 447 i H.R. 1226 nakładają na amerykańskie struktury rządowe jedynie obowiązek monitorowania i sporządzania raportów dotyczących realizacji tzw. Deklaracji Terezińskiej przez jej sygnatariuszy, w tym Polskę, doświadczenie uczy, że tego rodzaju raporty są często sporządzane w sposób tendencyjny, są upolityczniane i ostatecznie wykorzystywane jako instrumenty nacisku międzynarodowego. Przykładem tego typu działań jest postępowanie prawne Światowego Kongresu Żydów (WJC) przeciwko Szwajcarii i tzw. raport Eizenstata. Raport ten, szkalujący Szwajcarię jako bankiera nazistowskich Niemiec i pomocnika Trzeciej Rzeszy, spotkał się z olbrzymią krytyką głównego negocjatora szwajcarskiego, społeczeństwa szwajcarskiego, Rady Federacji Szwajcarskiej jak i prominentnych szwajcarskich polityków” – podkreśla portal.
Binjamin Wilkomirski. W roku 1995 stał się prawdziwą szychą na salonach. Napisał książkę o swoich przeżyciach z holokaustu. Jak podaje Ireneusz Lisiak, jeden z jej fragmentów dotyczył ataku Polaków na... sierociniec, w którym mieszkał Wilkomirski. Bo przecież co by to była za książka o holokauście, bez wątku krwiożerczych Polaków.
Jego książka wzbudziła zachwyt. Przetłumaczono ją na 12 języków. Wszystkie światowe lewicowe media pieją nad jej wspaniałością, przechodzi do kanonu. Zdobywa wiele nagród. Wśród nich - Prix Memoire de la Shoah we Francji, Jewish Quarterly w Wielkiej Brytanii i National Jewish Book Awards w USA.
Wilkomirskiego rozpoznała też, i potwierdziła jego wersję, inna ofiara holokaustu - Laura Grabowski. Wystąpiła w programie opiniotwórczej Oprah Winfrey (amerykańska Kuba Wojewódzki) i potwerdziła na oczach wzruszonej Oprah i milionów telewidzów, że rozpoznaje Wilkomirskiego i 50 lat temu widziała go w Auschwitz. Mieli wtedy po dwa lata, ale to nie szkodzi. Doskonale się pamiętają. Zresztą, to przecież normalne. Nie powiesz mi chyba, że za 50 lat nie rozpoznasz na ulicy kogoś, kogo jako niemowlak widziałeś, gdy był niemowlakiem.
Lewicowa brytyjska BBC podchwytuje wątek. Nagrywa koncert zorganizowany w synagodze Beverly Hills 19 kwietnia (Dzień Pamięci o Holokauście). Wilkomirski gra w nim na klarnecie, Laura Grabowski śpiewa utwór ,,Oda do tych najmniejszych". Dwie ofiary holokaustu na jednej scenie, po latach. Wzruszenie sięga zenitu. Łzy lecą siurkiem. Lewica w sztosie.
To tyle jeśli chodzi o lewicową, alternatywną rzeczywistość. Teraz fakty.
Wilkomirski nigdy nie był więźniem żadnego obozu.
Nie jest nawet... Żydem. Nazywa się Bruno Dössekker.
Wojnę, jako małe dziecko, spędził w Szwajcarii. W dostatku. Niczego mu nie brakowało.
Jeśli kiedykolwiek był w okupowanej lub wolnej Polsce, to jedynie jako turysta.
W swojej książce opisuje widziane oczami dziecka historie, z których niektóre wydarzyły się... zanim się urodził.
Zdemaskowania jego kłamstw, krok po kroku, podjął się szwajcarski historyk, który - początkowo odsądzany od czci i wiary, oskarżany o bluźnierstwo i negowanie holokaustu - zdołał dowieść ponad wszelką wątpliwość, że książka ,,Wilkomirskiego" to od początku do końca wymyślony stek bzdur, efekt bujnej, chorej wyobraźni autora. Wydawca książki wycofał się z dalszego publikowania jej. Melvin Jules Bukiet, syn osoby ocalonej z holokastu, nazwał go przykładem pragnienia na siłę bycia ocalonym z zagłady, w swojej najobrzydliwszej formie.
Laura Grabowski, czyli koleżanka Wilkomirskiego? Naprawdę nazywała się Laurel Rose Willson. Jako Lauren Stratford napisała 3 książki, z których najsłynniejsza - ,,Podziemie Szatana" - dotyczyła jej przeżyć z młodości, kiedy to rodziła dzieci na rytuały dla satanistycznej sekty.
Kiedy okazało się, że jej wypociny to stek bzdur, skompromitowana pisarka pod zmienionym nazwiskiem wykreowała się jako Laura Grabowski, ofiara holokaustu. Do swojego programu i mainstreamu zaprosiła ją, wspomniana już, Oprah Winfrey.
Pobierała tysiące dolarów z funduszu dla ofiar holokaustu.